Herbaciane pola Cameron Highlands
Do Cameron Highlands, a właściwie Tanah Rata przyjechaliśmy autobusem z George Town (o naszym pobycie w tym mieście murali możesz przeczytać tutaj). Koszt biletu 32 myr (ok.28 zł.), a autobus jechał ok. 5 godzin. Cameron Highlands to królestwo pół herbacianych, które znajduje się na wysokości prawie 2 tys m.n.p.m. Średnia temperatura za dnia to ok. 23, a w nocy ok.18 stopni, więc można odpocząć od upałów. Nocleg mieliśmy w dość przyjemnym miejscu. Dobra lokalizacja blisko dworca autobusowego, miła obsługa i ciepła woda.
Już na początku popełniliśmy wielki błąd, bo poszliśmy na łatwiznę i kupiliśmy zorganizowaną wycieczkę za 50 myr (45 zł.) za osobę. W mieście jest całe mnóstwo biur, które oferują tego typu rzeczy (czynne są do późnych godzin wieczornych). W planie naszej wycieczki był m.in. Mossy Forest, Gunung Brinchang i BOH Tea Garden. Następnie jeszcze zadowoleni z tej decyzji poszliśmy coś zjeść. Następnego dnia o godz.8.30, w łącznie 8 osób, udaliśmy się na wycieczkę.
Zaczęliśmy od Mossy Forest, który zrobił mega wrażenie, trochę kripi, szczególnie, gdy wdzierała się momentami mgła. Na szczęście ubraliśmy się w długie spodnie i koszulkę z długim rękawem bo temperatura tam wynosiła jakieś 15 stopni. To najzimniej, jak do tej pory mieliśmy podczas naszej podróży. Mossy Forest znajduje się na Gunung Brinchang. Chociaż na tej szerokości geograficznej charakterystycznym typem roślinności jest dżungla, to powyżej 1500 m. n.p.pm rośnie las. Charakterystyczną cechą takich lasów są mchy porastające drzewa, tworząc ich niesamowity klimat. Choć, jak mówił nasz przewodnik, takich lasów jest w Malezji wiele, to Mossy Forest na Gunung Brinchang jest najbardziej dostępny dla turystów. Na górę można wjechać samochodem, chociaż droga nie jest łatwa, a po lesie spaceruje się po drewnianych chodnikach. Nam się bardzo podobał omszały las i mgła, która tworzyła bardzo tajemniczy nastrój. Las ten skojarzył się nam z Fangornem z Władcy Pierścieni.
Następny przystanek to BOH Tea czyli najbardziej popularna plantacja. Zanim tam jednak dotarliśmy zatrzymaliśmy się w fajnym punkcie widokowym na pola herbaty.
BOH plantacja została założona w 1929 r. przez JA Russell. To największy producent czarnej herbaty w Malezji. W Polsce prawie nikt nie słyszał o tym producencie ponieważ większość herbaty idzie na rynek wewnętrzny. Teraz herbata zbierana jest maszynowo, co 3 tygodnie. Kiedyś zbierali ludzie bez pomocy maszyn ale było to 10-krotnie mniej wydajne. Niestety BOH Tea to porażka. Bardzo dużo ludzi i mega komercha. Punkt widokowy, na którym można napić się herbaty wygląda jak stołówka, do tego jest zatłoczony i głośny. Macie tak czasami, że docieracie do wyczekiwanego miejsca i czujecie się zawiedzeni? I, że brak fajerwerków? My się tak wtedy właśnie poczuliśmy, na własne życzenie. Zrobiliśmy jedyną możliwą rzecz, tj. czym prędzej oddaliliśmy się w kierunku pól herbaty. I to było super. Cudowne widoki, cisza i spokój… bo tam był chyba zakaz wejścia.
Plan wycieczki zakładał jeszcze wizytę na farmie motyli i plantacji truskawek. Wiecie ile kosztują tu truskawki? Prawie 40 zeta za kg. Hoduje się je w doniczkach i wszędzie można kupić breloczki, maskotki, czapki, koszulki itp. z truskawką. Odpuściliśmy sobie i zamiast wchodzić do środka obu farm, to gadaliśmy z naszym przewodnikiem. Zszokował się jak mu powiedzieliśmy ile w Polsce kosztują truskawki.
Ok.13.00 wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy coś na szybko i już sami pojechaliśmy do oddalonej od nas o 6 km. plantacji herbaty Bharat i to było super. Koszt taxi w jedną stronę to 15 myr (ok.14 zł). Za 40 myr (36 zł) macie tę trasę w obie strony, a kierowca poczeka na Was godzinę. Miejsce zdecydowanie spokojniejsze od tej poprzedniej plantacji. Za 3 myr (2,70 zł) można legalnie spacerować pomiędzy krzakami herbacianymi. Na dole jest mini ogródek, gdzie można w spokoju napić się herbaty, bo w punkcie widokowym mimo wszystko jest trochę tłoczno.
A wracając do naszego błędu z kupnem wycieczki. Chcemy Was przestrzec, że to zmarnowana kasa. Lepiej pojechać na pola herbaciane samemu. W Tanah Rata niestety nie ma Graba/Ubera i działa mafia taxi gorsza od tej spod Okęcia 😊. Stawki są z góry ustalone, a cennik wisi na postoju koło dworca autobusowego. Płaci się za czas kierowcy, a nie przejechane kilometry. I tak np. 3 godziny czasu kierowcy to koszt ok. 75 myr (62 zł). I naszym zdaniem to o wiele lepszy pomysł niż kupno tej durnej wycieczki. Początkowo myśleliśmy żeby pożyczyć skuter ale właśnie….Za lenistwo się płaci. Ku przestrodze.
Jest jeszcze jedna przykra rzecz w Cameron Highlands, o której musimy napisać. Oprócz plantacji herbaty ze względu na sprzyjający klimat uprawia tam się różne owoce i warzywa. Rejon ten jest największym dostarczycielem warzyw dla Malezji. Niestety wszystko to uprawia się pod folią co oznacza, że znajdziecie tam całe doliny i wzgórza pokryte foliowymi tunelami. W okolicy widać, że ciągle nowe połacie terenu są przeznaczane na te uprawy. Na nas zrobiło to bardzo przygnębiające wrażenie.