Europa,  Niemcy

Spreewald, królestwo kajaków i ogórków

Długi weekend czerwcowy spędziliśmy w Spreewaldzie, który leży w Niemczech w odległości ok. 60 km od polskiej granicy. My pojechaliśmy tam aby popływać na kajaku po kanałach Szprewy, a jest w czym wybierać bo znajduje się tam kilkaset kilometrów wodnych szlaków. Historycznie jest to region Dolnych Łużyc, zamieszkany niegdyś przez Słowian, a dokładnie Serbołużyczan. Słowiańskie dziedzictwo zachowało się do dziś, o czym świadczą podwójne nazwy miejscowości. Język łużycki jest bardzo podobny do polskiego, i przy odrobinie szczęścia można też spotkać kogoś, kto posługuje się tym językiem, w regionie jest ich podobno kilkanaście tysięcy.

Spreewald, po łużycku Błota, często nazywany jest niemiecką Amazonką lub Wenecją. Co prawda, nie lubimy takich porównań ale coś tym jest. My zatrzymaliśmy się w północnej części (unterspreeward ), która jest bardziej dzika i mniej popularna. Pięć nocy spędziliśmy na campingu Spreewald Camping nad jeziorem Briesensee i możemy polecić to miejsce. Za 5 nocy za 2 osoby, namiot i auto zapłaciliśmy ok. 600 zł., w tym dostęp do sanitariatów (prysznic płatny 50 eurocentów).  Czyste sanitariaty, miejsce na namioty w pierwszej linii nad jeziorem, w cieniu drzew, cisza i spokój.

1 dzień

Pierwszego dnia ruszyliśmy kajakiem z Schlepzig, z parkingu przy browarze. Tam też pożyczyliśmy kajak (z firmy Kahn port on Weidendom), a po powrocie z kajaków zjedliśmy w browarze smaczny obiad. Koszt wynajęcia dwuosobowego kajaka to 20€ za dwie godziny, 25€ za trzy godziny, 30€ za cztery godziny i 35€ za cały dzień. Dostaliśmy mapkę kanałów i instrukcje dotyczące przebiegu trasy. Nasza trasa wyglądała następująco:

Jej spokojne przepłynięcie zajęło nam cztery godziny. Płynęliśmy przez gęsty las kanałami, niektóre były szerokie, a niektóre węższe, co robiło mega wrażenie. Widzieliśmy dwie sarny i jedną słyszeliśmy jak się kotłowała w krzakach. Raczej nie ma obawy, że zabłądzimy, bo na skrzyżowaniach trasy są bardzo dobrze oznakowane, a tam, gdzie jest ścisły rezerwat i nie można wpłynąć, jest odpowiednia tabliczka informacyjna. Większość czasu płynęliśmy sami. Minęło nas kilka pojedynczych kajaków, trzy łodzie kahn i wesoła grupa emerytów, która płynęła w przeciwnym kierunku i prawie nas stratowała 😊.

Pokonaliśmy też kilka śluz, które w większości obsługuje się samemu, co dla nas było totalną nowością. Obsługa jest prosta tj. trzeba najpierw zamknąć obie przegrody, wypuścić wodę, otworzyć przegrodę i wpłynąć. Następnie znowu zamknąć przegrodę, wyrównać poziom wody i otworzyć drugą przegrodę i wypłynąć. Instrukcja w języku niemieckim znajduje się na tablicy. Jest też inny rodzaj śluzy, gdzie śluzowanie dotyczy tylko łodzi, a kajak ma wąski przesmyk obok. My trafiliśmy jeszcze na gilotynkę, ale tu nie było już samoobsługi więc warto mieć drobne na napiwek.

Bardzo nam się ta trasa spodobała. Plusem było też to, że spora jej część prowadzi w cieniu, co było ważne bo my trafiliśmy na upały i dużo słońca. Na brzegu można spotkać dzięki zwierzęta, my widzieliśmy poza sarnami również szczury piżmowe. Warto wziąć repelent na komary bo jest ich dość sporo.

Spreewald to nie tylko piękne szlaki kajakowe ale też słynny szlak ogórkowy. My postanowiliśmy spróbować co i jak z tym warzywem. Zaczęliśmy od pikantnych ogórków (sztos 🔥) i ogórkowego piwa (można wypić jako ciekawostkę ale czterech liter nie urywa). Następne były ogórkowe lody, a właściwie to jabłkowo-ogórkowe, bardzo orzeźwiające. Spróbowaliśmy też lemoniady ogórkowej, ogórkowego chłodnika z musem rybnym, gurkensalat (podobne do naszej mizerii). Wszystko bardzo nam smakowało.

Poza ogórkiem, ten region słynie również z kanapki ze śledziem i oleju lnianego.  Tego drugiego mieliśmy możliwość spróbowania w dwóch postaciach. Najpierw na obiad zjedliśmy młode ziemniaczki z jogurtem i olejem lnianym, a następnie lody śmietankowe z olejem lnianym. Smaki oryginalne i bardzo dobre. Kanapkę ze śledziem mieliśmy możliwość spróbowania już wcześniej i od tej pory, gdy tylko jest taka możliwość, zajadamy się nią ze smakiem.

2 dzień

Nasz drugi dzień w Spreewaldzie to oczywiście kolejna wyprawa kajakowa 😊. Tym razem pojechaliśmy do Oberspreewald, czyli do południowej części regionu. Spływ zaczęliśmy w Lubbenau i skorzystaliśmy z usług wypożyczalni kajaków Bootsverleih Richter. Ponownie dostaliśmy mapkę i zostaliśmy poinstruowani którędy płynąć. Ta część Spreewaldu jest bardziej popularna od północnej, co widać od razu na starcie. Początkowo płynęliśmy w dość sporym tłoku, co chwilę musieliśmy mijać mniej ogarniętych kajakarzy i wlokące się łodzie kahn. Dopiero jak skręciliśmy w odnogę kanału, to zrobiło się dużo spokojniej. 

Dopłynęliśmy, do położonej na wyspie, wioski Leipe. Leży ona w środku błot, kiedyś można tam było dopłynąć tylko łodzią, teraz można tam dojechać również samochodem lub rowerem. Jednak z poziomu wody Leipe prezentuje się najlepiej. Powoli opłynęliśmy wioskę, podziwiając tradycyjne domki. Można się tam zatrzymać na odpoczynek, jest kilka knajpek i też są miejsca, gdzie można wyciągnąć kajak. 

Z Leipe popłynęliśmy do Lehde. To kolejna wioska położona na wyspach i można ją zwiedzać z kajaka, pływając wąskimi kanałami. Kanały to nie tylko atrakcja turystyczna, służą też mieszkańcom do transportu. Listonosz też pływa łódką bo sieć kanałów jest dużo większa niż sieć dróg. Niestety wioska jest położona bliżej Lubbenau niż Leipe i dlatego jest bardziej zatłoczona. Pływa też tam dużo łodzi kahn. Wycieczka zajęła nam cztery godziny i bardzo podobały nam się wioski na wyspach bo jest to coś niespotykanego. Jednak o wiele przyjemniej pływało się na północy, tamten obszar jest bardziej dziki, na brzegu można zobaczyć zwierzęta i jest o wiele mniej turystów. 

3 dzień

W związku z tym, że mieliśmy prawie roczną przerwę w kajakowaniu, kolejnego dnia zamiast ponownie ruszyć na wodny szlak, zrobiliśmy małego roadtripa po Spreewaldzie. Zaczęliśmy od holenderskiego wiatraka w Straupitz, który jest ostatnim działającym potrójnym wiatrakiem w Europie. Oprócz mielenia kukurydzy, wiatrak tłoczy olej lniany oraz pełni też funkcję tartaku.

Dalej pojechaliśmy wąskimi drogami przez pola do miejscowości Burg. Po drodze zatrzymaliśmy się przy śluzie. W Burg znajduje się wieża Bismarcka, takie wieże znajdują się w kilku państwach Europy, w Polsce również. Miały one sławić kanclerza i niemiecką dumę narodową. W miasteczku znajduje się też kawiarnia w starej stacji kolejowej. My niestety trafiliśmy tam jeszcze przed otwarciem więc nie dane nam było napić się kawy, ale za to bez problemu mogliśmy do woli cykać fotki. 

Następnie pojechaliśmy do Leipe aby zwiedzić ją pieszo, jednak wioska o wiele lepiej prezentuje się z pozycji kajaka. Zjedliśmy tam za to smaczną Gurkensalat w Froschkonig i możemy polecić to miejsce. Mają tam fajny ogródek, gdzie można odpocząć. Następny przystanek zrobiliśmy w Lehde. Pokręciliśmy się tam trochę, podziwiając ładną zabudowę domków nad kanałami i zjedliśmy kanapkę ze śledziem. Wycieczkę zakończyliśmy w Lubbenau gdzie, w cukierni przy rynku, udało nam się znaleźć lody o smaku jabłkowo-ogórkowym.

Spreewald to świetne miejsce, nie tylko na przedłużony weekend, ale nawet na dłuższy urlop. Poza licznymi trasami kajakowymi, jest tam też wiele kilometrów pięknych szlaków rowerowych. W okolicy jest też kilka ciekawych miasteczek, a jak komuś tego będzie mało, to niedaleko stąd do Tropical Island, a nawet Berlina.

W Spreewaldzie byliśmy od 8 do 12 czerwca 2023 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.