Europa,  Słowenia

Dolina Soczy

Słowenia ma tyle dolin, że każdy znajdzie coś dla siebie.  My w czasie naszej podróży widzieliśmy m.in. Logarską, Ravenską, Krma i Bohijn, o czym możesz przeczytać tutaj i tutaj. Z doliny winnic czyli Vipavy udaliśmy się do Doliny Soczy, gdzie widzieliśmy najbardziej seledynową rzekę. Szukając w internecie informacji na temat tej doliny, nie dowierzaliśmy, że w realu rzeka ma tak niesamowity kolor i myśleliśmy, że fotoszop wjechał u niektórych za mocno. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy zobaczyliśmy ją na żywo. Podobno swój kolor rzeka zawdzięcza temu, że płynie przez tereny bogate w wapień, którego cząsteczki odbijają więcej niebieskiego i zielonego pasma światła. Kolor rzeki jest trochę podobny do koloru jezior w Dolomitach. Ta dolina to jedna z najpopularniejszych i najczęściej odwiedzanych destynacji w Słowenii i idealne miejsce dla osób lubiących aktywnie spędzać czas. Miłośnicy sportów wodnych mogą tu uprawiać  m.in. rafting, kanioning czy kajakarstwo. Dla tych co bliższy jest im żywioł ziemi zostają m.in. spacery, trekkingi czy kolarstwo górskie.

Przemieszczając się z punktu A do B lubimy zrobić sobie przerwę  w jakiś fajnym miejscu. Tak było i tym razie i w drodze do Doliny Soczy  zatrzymaliśmy się przy moście kolejowym Solkan obok  Nowej Goricy. Jest to najdłuższy kamienny most łukowy na świecie o długości 219,7m. i rozpiętością łuku 85 m. Jest rekordzistą ponieważ późniejsza technologia budowlana wykorzystywała żelbet do budowy mostów. Został on zbudowany w latach 1900-1905, a jego oficjalne otwarcie nastąpiło w roku 1906.

Następnie pojechaliśmy do wąwozu Tolmin. Za wejście zapłaciliśmy 8€, a parking przy samym wejściu kosztował nas jakieś 2-3€ za godzinę. Ponoć jest jeszcze jeden parking oddalony o ok 1 km. od wejścia do wąwozu i jest on bezpłatny. Wąwóz nie jest zbyt długi ale wysokie nawet na 60 metrów skały robią mega wrażenie. Woda rzeki Tolminki w cudownym kolorze też swoje robi. Jest kilka szczególnie ciekawych miejsc np. tam gdzie wypływa źródło termalne skały są najwyższe, a wąwóz jest najwęższy. Warto też iść do głowy niedźwiedzia czyli skały, która utknęła między dwoma ścianami wąwozu nad potokiem Zadlasicy. Powrót z wąwozu wiedzie drogą przez Diabelski Most, rozpościerający się wysoko nad wąwozem.

Jadąc dalej Doliną Soczy dotarliśmy do mostu Napoleona. Podobno w XIII w maszerowały nim wojska napoleońskie. Most nie jest zbyt duży ale niesamowicie niebieska rzeka w dole nadaje mu uroku.

Kawałek dalej rozpoczyna się szlak do wodospadu Kozjak. Szlak jest łatwy i naprawdę warto wydać 5 eurasków żeby zobaczyć ten wodospad. Woda wpada z kilkunastu metrów do jaskini, a migocące między skałami światło dodaje uroku. Sama trasa do wodospadu jest również przyjemna, szczególnie przejście przez wiszący most na rzece Tolminka. Po drodze mija się jeszcze Małego Kozjaka, mniejszy wodospad który można oglądać z niewielkiego mostku. Można też zejść nad samą rzekę, zejście jest obok platformy widokowej.

Na miejsce naszego noclegu wybraliśmy camping Triglav. Ponieważ był to początek sezonu, to cały kemping należał do nas, no może też do owiec, które rano i wieczorem kosiły trawkę i podgryzały nam sznurki od namiotu. Zdecydowaliśmy się spędzić tam kilka nocy, gdyż kemping ten jest świetnie wyposażony, łazienki są nowe i czyste ale największe wrażenie robi to, że jest otoczony górami i widoczki są rewelacyjne. W sumie to leniuszki nawet nie muszą wychodzić w góry bo mają widoki na miejscu.

Widoczki na kempingu są oszałamiające ale my nie lubimy siedzieć w jednym miejscu i z samego rana wjechaliśmy na przełęcz Vrsic o wysokości 1611 mnpm. To jedna z najbardziej krętych dróg jakimi jechaliśmy. Pogodę mieliśmy rewelacyjną, a widoki na ośnieżone szczyty Alp zapierały dech. Sama trasa nie była jednak celem naszej wycieczki, a był nią trekking w górach. Z przełęczy chcieliśmy wejść ma Małą Mojstrovkę ale niestety śnieg na najtrudniejszym odcinku szlaku zmusił nas do odwrotu. Trochę było smutno ale rozsądek w górach przede wszystkim.

Skoro odpuściliśmy jedną górę, to musieliśmy zdobyć inną. Poszliśmy zatem na znajdującą się nieopodal Slemenovą Spicę. W normalnych warunkach to łatwy szlak i przejście w jedną stronę powinno zająć ok. 1,5h. My szliśmy 3 godziny bo śnieg w dolince po drugiej stronie Mojstrowki utrudniał nam marsz, co chwilę zapadaliśmy się po kolana, a nawet głębiej. Nagrodą za wysiłek był wspaniały widok na Javornik i inne szczyty w około. Ze szczytu widać też mamucią skocznię w Planicy.

Po zejściu z gór pojechaliśmy zobaczyć jeszcze Wielki Wąwóz Soczy. Wąwóz ma kilkanaście metrów głębokości i czasami zaledwie metr szerokości, a w dole płynie rzeka o niesamowitym kolorze. Wzdłuż tego najwęższego fragmentu jest poprowadzona ścieżka ale podobno sama krawędź wąwozu jest zarośnięta krzakami i jest tylko kilka miejsc widokowych, nie da się też zejść na dół.

Kolejnego dnia deszcz przegonił nas z Doliny Soczy więc znowu pojechaliśmy Ruską Drogą przez przełęcz Vrsic. Szlak przez przełęcz istniał od wieków ale był trudny do przebycia. Po wybuchu I wojny światowej Austro-Węgry uznały go za ważny militarnie i zarządziły budowę drogi. Prace ruszyły w 1915 roku, do budowy wykorzystano 10 tysięcy rosyjskich jeńców, a w uznaniu ich trudów, w 90 rocznicę oddania drogi, nadano jej nazwę Ruska Cesta. Droga ma 25 km. długości, wiedzie z Kranjskiej Gory do Trenty i jest  na niej 50 ciasnych serpentyn. Przy drodze znajduje się rosyjska kaplica, która upamiętnia 380 jeńców, którzy którzy zginęli przy budowie drogi, a ponad 100 zginęło pod lawiną. 

W Dolinie Soczy byliśmy na przełomie kwietnia i maja 2022 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.