Święta nad jeziorem Como
Od kilku lat staramy się przynajmniej raz w roku spędzić kilka dni we Włoszech. W związku z tym, że uciekamy od świątecznego zgiełku, zakupów, prezentów i godzin spędzonych w kuchni, wyjazd w świątecznym okresie wpasował się idealnie. Nie lubimy tego całego zamieszania związanego z świętami i uważamy, że życie jest za krótkie aby zmuszać się do spędzania czasu w ten sposób. Nasze rodziny w końcu się z tym pogodziły. Wiedzą o naszej podróżniczej pasji i chyba rozumieją, że ciągnie nas w świat, a kilka dni wolnego to dodatkowy atut dla osób na etacie.
W ubiegłym roku spędziliśmy święta na Malcie. Było cudownie cieplutko (ok. 20-22 stopni) i słonecznie. Nie zabrakło również świątecznych dekoracji więc można było zaznać odrobinę klimatu, co nam w zupełności wystarczyło. W tym roku kupiliśmy bilety do Neapolu. Niestety przewoźnik zmienił nam dzień powrotu, co spowodowałoby znaczne skrócenie pobytu więc skorzystaliśmy z opcji rezygnacji (otrzymaliśmy za to 20% zwrotu extra) i kupiliśmy bilety do Bergamo. I tak trafiliśmy nad jezioro Como. Swoją drogą to już 3 raz w ciągu roku, kiedy Wizzair zmienia nam dzień lotu więc zrobiliśmy na tym niezły biznes. Parę lat temu zmieniliśmy kartę kredytową na Wizz Air Master Card i płacąc nią za zakupy jednocześnie odkładamy punkty, które potem wymieniamy na bilety lotnicze. Dodatkowo mamy zniżki na bilety i promocje tylko dla uczestników tego programu. Więcej informacji znajdziecie tutaj.
My dzięki uczestnictwu w tym programie mamy co roku kilka biletów lotniczych za darmo lub z niewielką dopłatą.
A wracając do naszego wyjazdu, kochamy włoskie jedzenie, ten brak pośpiechu, obserwowanie ekspresyjnych Włochów i Spritz Aperol, który tu smakuje jak nigdzie indziej. Od naszej ostatniej wizyty w tym kraju (byliśmy w Toskanii) minął ponad rok i już nie mogliśmy się doczekać kiedy znowu zasiądziemy na jakimś placu z dobrą kawą w dłoni.
Z Warszawy polecieliśmy liniami Wizz Air do Bergamo. Stamtąd autobusem nr 1 na dworzec (czas dojazdu ok. 20 min). Koszt biletu to 2,30 Euro za osobę. Następnie pojechaliśmy pociągiem do Lecco, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg na najbliższe kilka dni. Podróż trwała ok. 40 min., a bilet kosztował 3,60 Euro za osobę. I tu uwaga techniczna, pociąg odjeżdżał z toru 1 ale nie głównego tylko toru dodatkowego, który znajduje się na prawo po wyjściu z poczekalni (należy pójść do końca budynku i tam znajduje się dodatkowy tor). Należy też pamiętać aby po zakupie biletu skasować go przed wejściem do pociągu. Wybraliśmy Lecco jako naszą bazę wypadową ze względu na niższe ceny niż w okolicznych miasteczkach tj. Varenna czy Bellagio. Miasto to jest położone nad samym jeziorem Como i dobrze skomunikowane z innymi miejscami, które planowaliśmy odwiedzić.
Spaliśmy w hotelu Solo Sonno . Ma on dobrą lokalizację (blisko jeziora) i przestronne pokoje, które są codziennie sprzątane, tylko śniadania są kiepskie. Paczkowane suchary, ser topiony oraz babka świąteczna to nie jest to, czego oczekujemy od włoskiego śniadania.
Pierwszego dnia, zaraz po zameldowaniu się, ruszyliśmy w miasto. Zaczęliśmy od spaceru po promenadzie wzdłuż jeziora Como, która doprowadziła nas do centrum. Ze względu na okres świąteczny wszędzie kręcili się Mikołaje na motorach, a na placu trwał jarmark, na którym można było zjeść foccacie lub coś słodkiego oraz napić się grzanego wina. Pokręciliśmy się trochę po mieście i poszliśmy na Spritz Aperol. W rejonie jeziora Como nie ma jakiś spektakularnych zabytków, a trakcją tego miejsca są ładne i zadbane kamienice oraz wąskie, brukowane uliczki i zakamarki. Malownicze położenie miasteczek nad jeziorem zapewnia idealne miejsce na relaks.
Następnego dnia rano udaliśmy się pociągiem do Varenny (koszt przejazdu to niecałe 3 euro za osobę). Podróż trwała ok. 20 min., a droga prowadziła wzdłuż wybrzeża z niesamowitymi widokami na jezioro Como i okalające je góry. Ze względu na świąteczny rozkład promów Varenne zostawiamy sobie na później i w pierwszej kolejności udaliśmy się promem do Menaggio (koszt 4,60 euro osobę).
Po krótkiej, acz malowniczej trasie wysiadamy na brzegu i zastanawiamy się co dalej. Nie mamy przewodnika więc postanawiamy zacząć od przejścia się po pięknej promenadzie, a potem udać się głąb aby pospacerować uliczkami. Z promenady można podziwiać panoramę miasta Bellagio i góry. Sercem miasta jest oczywiście plac Garibaldi. Wokół niego znajdują się piękne, zadbane kamienice z mnóstwem restauracji, z których rozpościera się piękny widok na jezioro. W jednej z nich postanawiamy zjeść drugie śniadanie.
Następnie udajemy się promem do Bellagio. Miasto to zwane jest perłą jeziora Como i podobno kilka znanych osób ma tu swoje wille. Latem jest pełne turystów, ale w grudniu było ich niewielu. Wycieczki poza sezonem mają swój urok bo jest zdecydowanie mniej tłoczno, a i ceny są niższe. Niestety część atrakcji jest zamknięta i ominęła nas przyjemność zwiedzenia wilii i ogrodów Melzi.
Po przejściu się promenadą udajemy się w głąb miasta aby bez planu pospacerować uroczymi uliczkami, a następnie zmierzamy na najbardziej wysuniętą w jezioro część cypla, gdzie spotykają się trzy odnogi jeziora. Po ponownym zagubieniu się w uliczkach kierujemy się w stronę portu, skąd odpływa prom do Varenny.
Po zejściu z promu kierujemy się na prawo na słynną romantyczną dróżkę Riva Grande, która prowadzi nad samą wodą wśród krzewów do zatoczki z kawiarniami. Następnie udajemy się w głąb miasteczka do labiryntu wąskich uliczek, schodów i zaułków. To kolejne miasto, które idealnie nadaje się do nieśpiesznego poznawania bez planu czy przewodnika w ręku.
Następnego dnia rozpoczęliśmy zwiedzanie od Bellano. Główną atrakcją tego miasteczka jest wodospad, który znajduje się w centrum, niestety w okresie świątecznym wstęp do wodospadu był zamknięty. Obok wodospadu pnie się do góry ścieżka, która prowadzi do Oratorio di Sant’Andrea in Bonzeno, skąd rozciąga się wspaniały widok na jezioro. Wzdłuż schodów, którymi podchodzi się do kościoła ustawione są kapliczki drogi krzyżowej.
Po zejściu do miasteczka tradycyjnie poszliśmy na śniadanie i kieliszek Spriz Aperola.
Ponieważ bardzo nam się podobało w Verennie, postanowiliśmy znowu tam pojechać. Ponownie spacerujemy ścieżką nad jeziorem i gubimy się w uliczkach. Następnie udajemy się pieszo do miasteczka Fiumelatte. Po drodze możemy podziwiać wille Monasterio. To miejsce z przepięknym ogrodem pełnym palm, tropikalnej roślinności i rzeźb oraz z widokiem na Como. Niestety obiekt był zamknięty, na szczęście z drogi również można było go podziwiać.
Do Fiumelatte dotarliśmy w porze posiłku. W związku z tym, że był to pierwszy dzień świąt weszliśmy do pierwszej restauracji, która była czynna tj. Hosteria del Platano. Z zewnątrz nie robiła specjalnego wrażenia, ale po wejściu okazało się, że jest dość elegancka. Odziani w bluzy poczuliśmy lekki dyskomfort, ale głód zwyciężył. W trakcie składania zamówienia kelnerka poinformowała nas, że szefem kuchni jest Polak, który brał udział w programie Masterchef. I to powinno być dla nas ostrzeżenie, ale zdążyliśmy już złożyć zamówienie i baliśmy się, że nie znajdziemy innej czynnej restauracji więc postanowiliśmy zostać. To był błąd, bo otrzymaliśmy jedzenie bez smaku i zdecydowanie przekombinowane. Jedynie purre z ziemniaków z pomarańczami było smaczne i były to nasze najdroższe ziemniaki jakie kiedykolwiek zjedliśmy :-).
Nie spodziewajcie się w miasteczkach nad jeziorem Como spektakularnych zabytków. Główną atrakcją jest możliwość niespiesznego ich poznawania, gubienie się w uliczkach i zaułkach oraz smakowania włoskiego dolce vita. Uwielbiamy przesiadywać w kawiarniach na placu popijając prosecco, kawę lub Spritz Aperol i obserwowanie mieszkańców prowadzących żywiołowe dyskusje.
Ostatni dzień postanowiliśmy spędzić w Bergamo. Udaliśmy się do niego z Lecco tą samą drogą tj. pociągiem. Nocleg zarezerwowaliśmy w B&B Bergamo Romantica
Fajne miejsce w dobrej lokalizacji, miły gospodarz oraz możliwość zrobienia sobie kawy, herbaty lub śniadania bo na miejscu jest ogólnodostępna kuchnia. W pokoju czekała na nas przekąska w postaci czegoś słodkiego oraz soków.
Na szczęście mogliśmy się zameldować dużo wcześniej (ok. 9.00) i od razu ruszyliśmy w miasto. Do starej dzielnicy (Citta Alta), która znajduje się na wzgórzu dojechaliśmy kolejką ( 1,30 euro/os.). Tu również postanowiliśmy zwiedzać bez planu. Punktem centralnym starego miasta jest Piazza Vecchia, skąd już blisko do katedry i Bazyliki Santa Maria Maggiore. Popularnym miejscem spacerów są weneckie mury imponujące swoją wielkością.
Na posiłek wybraliśmy słynną w Bergamo pizzerie, gdzie serwują pizze na wagę, krojoną nożyczkami tj. II Fornaio. Pizza jest na grubym cieście i w niezliczonej liczbie odmian. Smakuje dobrze, a dodatkową atrakcją jest proces jej kupowania. Najpierw u jednej z wielu kobiet wybieramy rodzaj pizzy, później z paragonem idziemy do kasy, a potem przesuwamy się dalej w kolejce i czekamy na jej podgrzanie w piecu. I tu procedurę grzania nadzoruje już tylko jeden pracownik (w krojeniu nożyczkami pomaga jeszcze jeden pracownik). Jak on to robi zapamiętując kolejność jest dla nas zagadką. W środku kłębił się tłum, a to wszystko bardzo sprawnie szło i każdy dostał to, co zamówił.
Warto wejść lub wjechać kolejką na wzgórze San Viglio, gdzie znajdują się ruiny zamku. Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na miasto i góry, a przy dobrej widoczności można nawet zobaczyć w oddali Mediolan.
2 komentarze
Photopolis
Naprawdę dobrze napisane. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na ten temat, ale z przykrością stwierdzam, że tak nie jest. Stąd też moje ogromne zaskoczenie. Wielkie gratulacje! Zdecydowanie będę rekomendował to miejsce i częściej wpadał aby poczytać nowe rzeczy.
Kasia i Robert
Bardzo dziękujemy za komentarz.