Kambodża

Angkor, to trzeba zobaczyć.

Do Kambodży wybraliśmy się w trakcie naszej podróży po Tajlandii w marcu 2015r. „Skoczyliśmy” tam tylko na 3 dni i to był błąd. Zdecydowanie za krótko. Wyjeżdżając od razu wiedzieliśmy, że kiedyś tu wrócimy.

Ze względu na krótki pobyt, czas spędziliśmy tylko w Siem Reap. Nocleg mieliśmy w Claremont Angkor Boutique. Spoko miejscówka z małym basenem, restauracją na dachu, czystymi pokojem i internetem śmigającym aż miło 🙂 Oczywiście nasz wybór padł na to miasto ze względu na bliskość świątyń Angkor. Zaraz po przylocie załatwiliśmy sobie w naszym hotelu tuktuka z kierowcą na 2 dni niezbędnego aby zwiedzić w tym czasie cały kompleks Angkor i udaliśmy się w miasto.

Siem Reap to drugie pod względem wielkości miasto w Kambodży. Znane przede wszystkim z bliskości wspomnianych świątyń wygląda tak, jak sobie można wyobrazić, że wygląda miasto w tym kraju. Wąskie uliczki, czasami zdarzy się, że lekko utwardzone, małe chatki i… Hard Rock Cafe 🙂 Warto przespacerować się promenadą wzdłuż rzeki a wieczorem wybrać się na targ, na którym poza tym, że można zjeść przepysznego Pad Thaia za 1 dolara, to można oczywiście zaopatrzyć się w pamiątki.

Wieczorem można zaszaleć na Pub Street, gdzie pełno jest barów z tanim piwem, coś mocniejszego też się znajdzie. Przewodniki polecają również wybrać się na wycieczkę nad jezioro Tonle Sap, ale my nie mieliśmy niestety na to czasu. Next time.

Następnego dnia wstaliśmy skoro świt bo przed nami pierwszy dzień zwiedzania Angkor. Tu znajdziecie więcej praktycznych informacji i aktualny cennik.

My wybraliśmy bilet dwudniowy, ale są też 1, 3 i 7 dniowe. Nasz kierowca od tuktuka pokazał nam na mapce jak będzie wyglądała nasza trasa. Pierwszego dnia jedna pętla a drugiego dnia druga pętla. Ok, zdaliśmy się na niego. Jazda tuktukiem to chyba najlepszy sposób przemieszczania się pomiędzy świątyniami. Można też poruszać się rowerem ale odległości są spore, a my jak byliśmy to było ponad 40 stopni więc ten sposób odpadał. Niestety jest jeszcze trzeci sposób czyli jazda na słoniu, co dla nas jest niedopuszczalne (o czym wspominaliśmy przy okazji wpisu o pobycie w schronisku dla słoni w Chiang Mai). Dla chętnych jest też możliwość obejrzenia wschodu słońca, który podobno robi piorunujące wrażenie. Nam się niestety nie udało ale obiecaliśmy sobie to nadrobić przy następnej wizycie.

Największą i naszym zdaniem najpiękniejszą świątynią, ale też najbardziej znaną, jest Ankor Wat czyli Miejska Świątynia, która poraża swoją wielkością. Ten centralny punkt zwiedzania świątyń został zbudowany przez króla imperium khmerskiego Suryavarmana II. Sama świątynia zajmuje obszar ok. 2 km. kw. i składa się z trzech poziomów, zwieńczonych wieżami symbolizującymi święte góry Indii. Otoczona jest 200 metrową fosą i bogato zdobionymi murami, i to właśnie stąd pochodzą najpiękniejsze zdjęcia o wschodzie słońca. Codziennie o poranku wokół świątyni gromadzą się tłumy turystów aby uchwycić to jedno idealne ujęcie.

Oprócz charakterystycznych, strzelistych wież, które widać już z daleka ważnym elementem świątyni są tak zwane kamienne arrasy czyli płaskorzeźby zdobiące mury świątyni. Ciągną się na długości 900 metrów i podobno przedstawiają ponad 20 tysięcy postaci. Pokazują one sceny życia króla i dwory oraz z eposów Ramajany i Mahabharaty. Są one wszechobecne w miejscowej kulturze i sztuce w tych rejonach Azji, o czy piszemy też w naszych relacjach z Indonezji.

Jest to oczywiście najpopularniejsza świątynia, co powoduje, że czasami trzeba odstać swoje w kolejce do schodów prowadzących na wyższe tarasy. Podczas zwiedzania Angkor Wat przez chwilę poczuliśmy się jak celebryci. W pewnym momencie zaczepiła nas chińska wycieczka pokazując wymownie na aparat. Początkowo myśleliśmy, że chcą żebyśmy zrobili im zdjęcie na tle świątyni ale po chwili okazało się, że to nie arcydzieło khmerskiej architektury jest tu największą atrakcją, a skromna para turystów z Polski 🙂 Wszyscy chcieli zrobić sobie z nami zdjęcie, jak widać w innych rejonach świata to europejczycy są egzotyczną atrakcją.

W świątyni zadomowiły się sympatyczne małpki, które bardzo chętnie pozują do zdjęć, chętnie też przyjmują w zamian prezenty w postaci smakołyków.

Równie interesująca jest świątynia Bayon, która jest centralnym punktem Angkor Tom czyli ostatniej stolicy imperium Khmerskiego. Do każdej z sześciu bram miasta prowadzą aleje gigantów położone na groblach, których strzegą figury bogów i demonów trzymających węże Naga.

Charakterystycznym elementem świątyni są twarze zwrócone we wszystkie strony świata, znajdujące się na 54 kamiennych wieżach. Każda z 216 twarzy uśmiecha się tajemniczo i trochę nieśmiało. Do końca nie wiadomo do kogo należą te twarze. Według jednej teorii są to wizerunki Buddy Awalokiteśwary czyli Pana patrzącego w dół, inni twierdzą, że jest to twarz króla DżajawarmanaVII za panowania którego zbudowano miasto lub boga Ramy. Świątynia ma kilka poziomów, chodząc po nich nie możemy uciec przed wzrokiem Bayońskich twarzy.

W świątyni znajdują się też płaskorzeźby przedstawiające sceny batalistyczne i sceny z życia imperium, uwieczniono na nich kilkanaście tysięcy postaci.
W 1990 roku w pracach zabezpieczających i badawczych brały udział polskie Pracownie Konserwacji Zabytków.

Na terenie Angkor Thom znajduje się też świątynia Baphuon i prowadzi do niej 200 metrowy pomost. Jest to starsza, niż pozostała, część miasta, która została zbudowana w 1060 roku. Z powodu pośpiechu świątynia została zbudowana niestarannie i dosyć szybko zaczęła się rozpadać, aż całkiem się zawaliła. Dopiero w XX wieku francuscy archeologowie postanowili ją odbudować. Rozebrali ją i skatalogowali wszystkie 300 000 kamieni. Niestety odbudowa została przerwana w 1975 kiedy władzę w Kambodży przejęli Czerwoni Khmerzy. Zniszczyli oni całą dokumentację, a kamienie rozrzucili w dżungli. Do odbudowy powrócono dopiero w 1995 roku, a zakończono ją w 2011. Teraz świątynia prezentuje się wspaniale, warto wspiąć się na najwyższy poziom i podziwiać stamtąd widok. Świątynia wysokością ustępuje tylko Angkor Wat.

Inną charakterystyczną budowlą na terenie Angkor Thom jest taras słoni, który był kiedy trybuną, z której obserwowano parady i defilady. Swoją nazwę taras zawdzięcza bardzo realistycznym płaskorzeźbom słoni.

Kolejną świątynią, której nie można ominąć jest Ta Prohm. Świątynia, która została rozsławiona dzięki filmowi Tomb Raider, jest jedną z najpopularniejszych w całym kompleksie. Różni się od pozostałych tym, że nie została całkiem wydarta dżungli. Dzięki temu możemy sobie wyobrazić jak wyglądała pozostawała część Angkoru, gdy została ponownie odkryta dla współczesnego świata. Na terenie świątyni pozostawiono drzewa, które swoimi korzeniami oplatają stare mury tworząc z nimi jedność.

Te fantazyjne formy tworzą niesamowity klimat, przez chwilę możemy poczuć się jak Indiana Jones odkrywający tajemnice ukryte w dżungli.

W kompleksie Angkor znajduje się wiele innych wartych odwiedzenia miejsc, trzeba tam spędzić przynajmniej dwa dni żeby je wszystkie zobaczyć. Naprawdę warto tam pojechać, my na pewno jeszcze wrócimy do świata Khmerów.

Nadszedł czas powrotu do Tajlandii. Udaliśmy się więc do Chiang Mai, z przesiadką w Bangkoku (na wpis o Tajlandii zapraszamy tutaj).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.