Azja,  Oman

Nizwa i kozi targ

Zdecydowanie jesteśmy team natura, ale od czasu do czasu warto zajrzeć do miasta. No może do nieco mniejszego miasta 😊. Do Nizwy udaliśmy się głównie ze względu na piątkowy targ kóz ale to nie jest jedyna rzecz jaką można tam zobaczyć. Ale od początku. Kozi targ zaczyna się około godziny 6.00 rano więc aby nie tracić czasu na zbyt daleki dojazd, przenocowaliśmy w Wadi Tanuf oddalonym o ok. 20km. od Nizwy. Niestety tym razem nasza miejscówka okazała się pechowa. Do wieczora w pobliżu krążyły samochody bo to popularne imprezowe miejsce. Po 22giej usłyszeliśmy kroki koło namiotu i jakiś miejscowy zawołał do nas „blis, blis”. Kiedy wyjrzeliśmy z namiotu, mężczyzna poprosił nas o użyczenie telefonu bo chciał zadzwonić po kierowcę. Ciężko się było z nim dogadać ale kiedy pożyczyliśmy mu telefonu, udało mu się gdzieś dodzwonić i po niedługiej chwili przejechał po niego samochód. To jedyna taka sytuacja podczas naszego całego pobytu, nigdy wcześniej ani później nie byliśmy niepokojeni podczas namiotowania.

Kozi targ

Następnego dnia, półprzytomni z niewyspania,  wstaliśmy przed świtem i ruszyliśmy na targ. Warto być wcześniej na targu (my byliśmy chwilę przed 6 rano) aby przynajmniej na początku móc w spokoju, bez tłumu turystów, spędzić tam trochę czasu. A około godziny 9.00-10.00 jest już po wszystkim. Jeszcze przed świtem zapełnia się duży parking koło targu. Można tam zaleźć zwykłe osobówki, ale też wielkie pickupy, którymi przywieziono zwierzęta. 

W Nizwie znajduje się jeden z największych suków w Omanie ale kozi targ odbywa się tylko w piątki. Jest to niesamowite widowisko, gdyż na targ przyjeżdżają sprzedawcy kóz z różnych rejonów Omanu. Wcześnie rano zwierzęta są przywiązywane do palików na placu wokół rotundy. Głównie są to kozy, jest też trochę krów, podobno czasami trafi się wielbłąd. Sprzedawane są zwierzęta w różnym wieku, dorosłe i całkiem małe. Na początku jest spokojnie, kupujący oglądają zwierzęta ale rzadko dochodzi do transakcji. Podczas naszej wizyty trochę paniki wzbudził byk, który się wyrwał właścicielowi ale szybko został poskromiony. Na targu przeważają mężczyźni w tradycyjnych strojach, ale zdarza się też, że towarzyszą im kobiety, głównie z pustyni, w charakterystycznych, czarnych maskach tj. Beduinki. W tym miejscu warto mieć na uwadze obyczaje panujące w Omanie i ubrać się stosownie tj. zakryć ramiona i kolana. Turyści i tak wyróżniają się na tle tradycyjnie ubranych Omańczyków, a jeśli byłby to niestosowny strój, to tym bardziej by się wyróżniał. My mieliśmy na sobie jasne koszule oraz długie spodnie i dzięki temu trochę wtopiliśmy się w tłum.

Druga część targu jest bardziej emocjonująca. Wokół rotundy ustawia się szpaler ludzi, a sprzedawcy oprowadzają swoje zwierzęta wokół, niczym na wybiegu dla modelek, szukając kupców. Kupujący dokładnie oglądają kozy, a następnie rozpoczynają się negocjacje. Tworzy się coraz większy harmider, czasami dochodzi do licytacji. Dla patrzących z boku jest to absolutnie fascynujące ale dla zwierząt na pewno jest to bardzo stresujące. Z jednej strony wizyta na takim targu była dla nas niesamowitym przeżyciem, umożliwiającym podejrzenie prawdziwego życia Omańczyków i ich kultury ale z drugiej strony momentami łzy cisnęły się do oczu, gdy patrzyło się na zwierzęta. Raczej drugi raz byśmy nie chcieli tego doświadczać. Pewnie i tak te omańskie zwierzęta mają lepiej niż te hodowlane u nas. Oczywiście przeżywają stres podczas takiego targu ale potem w większości żyją sobie na „zielonej trawce”, a nie w ciasnej klatce. Niemniej jednak wg nas jest to niehumanitarne traktowanie zwierząt, zarówno podczas transportu, jak i później na targu oraz podczas dokonywania transakcji.

Oprócz zwierząt na suku można kupić wiele innych rzeczy. Jest część owocowo-warzywna, gdzie naszą uwagę zwróciły bardzo ożywione negocjacje przy sprzedaży… czosnku. To był hit, nie sądziliśmy, że zakup czosnku może powodować takie emocje. Jest też hala z rybami, sklep z daktylami, gdzie znajdziecie wiele gatunków tych owoców (można wcześniej ich spróbować) oraz stoiska z halwą.

Omańska halwa w niczym nie przypomina hałwy tureckiej, którą znamy w Polsce. Konsystencją bardziej przypomina galaretkę, zrobiona jest z wody różanej, miodu lub jadalnej żywicy oraz doprawiana jest szafranem i kardamonem. W zależności od wybranego smaku, dodaje się daktyle lub figi oraz różne orzechy. Halwa jest ulubionym przysmakiem Omańczyków, podaje się ją na różnych rodzinnych uroczystościach.

Na suku jest też część z rękodziełem. Jest dużo ceramiki, tradycyjne Omańskie sztylety Handżar i oczywiście kadzidło wraz z akcesoriami do palenia. To dobre miejsce aby w spokoju zrobić zakupy np. pamiątek. Tu nikt nie nagabuje, nie wykrzykuje i nie macha przed oczami paszminą żeby ją kupić. My zostawiliśmy zakup pamiątek na ostatni dzień naszego pobytu w Maskacie i bardzo tego żałujemy.  Po przekroczeniu progu suku w stolicy, zostaliśmy otoczeni krzykliwymi sprzedawcami i od razu odechciało nam się zakupów. Na szybko kupiliśmy magnezy i uciekliśmy stamtąd, z rozrzewnieniem wspominając spokój panujący na suku w  Nizwie.

Fort Nizwa

A co można jeszcze robić, gdy opadną emocje po kozim targu? Nizwa to jedno z najstarszych i najważniejszych historycznie miast w Omanie, była nawet stolicą całego kraju w VI i VII wieku. Później była stolicą Imamatu Omanu, aż do końca lat 50tych XXw. Miasto zostało założone na skrzyżowaniu szlaków handlowych, dzięki temu było ważnym ośrodkiem handlu, kultury i religii. Było też istotnym ośrodkiem Islamu od czasów Mahometa. W latach 50tych miasto ucierpiało w trakcie Wojny Jebel Akhdar, a fort w Nizwie został zbombardowany przez Brytyjczyków. Obecnie jest największym miastem po zachodniej stronie gór Hadżar.

Jedną z głównych atrakcji miasta jest fort, który istniał tu już w XIIw., a obecny kształt uzyskał w XVII. W latach 90tych fort został odrestaurowany. Charakterystycznym elementem tej budowli jest ogromna, cylindryczna wieża. Ponieważ fort jest w rękach prywatnych, to i koszt zwiedzania jest dużo wyższy niż w fortach będących własnością państwową. Wstęp kosztuje 5 omr (ok.60zł.), w zamian za to można posłuchać tradycyjnych pieśni i obejrzeć taniec z szablami. Na jego terenie odbywają się pokazy wyrobu rzemiosła oraz znajduje się ekspozycja pokazująca historię Omanu. Na dziedzińcu można też zjeść tradycyjny, omańskim chlebek i wypić kawę, herbatę lub coś zimnego. Fort został zbudowany na podziemnym falaju, dzięki temu miał stały dopływ wody, nawet w czasie oblężenia. Znajdowały się tam też duże magazyny na broń i pożywienie oraz cysterny na wodę. W cylindrycznej wieży znajduje się wiele pułapek, na szczyt wieży prowadzą wąskie i kręte schody, przegrodzone grubymi drzwiami. Nad drzwiami znajdują się otwory przez, które atakujących polewano gorącym olejem. Na szczycie wieży znajdują się 24 otwory armatnie.

Dzielnica Al Aqr

Po zwiedzaniu fortu, udaliśmy się do starej dzielnicy Al Aqr. To najstarsza część miasta, otoczona murami. Mur miejski miał podobno 2 km i 17 wież, a w jego obrębie stało 300 domów. Pełno tam starych, rozpadających się domów z pięknymi, rzeźbionymi drzwiami. Znajdziecie tam również meczet, jak i kawiarnię z ogródkiem na dachu. Warto po prostu zgubić się w uliczkach tej dzielnicy i odetchnąć po emocjach związanych z targiem kóz. Obecnie wiele budynków jest poddawanych renowacji i zapewne już w niedługim czasie dzielnica będzie wyglądała zupełnie inaczej. 

W Omanie byliśmy od 14 grudnia 2022 r. do 10 stycznia 2023 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.