Kubańskie samochody i drogi
Niemal każdy kto odwiedził Kubę zachwyca się jeżdżącymi po tamtejszych drogach samochodami. Przejażdżka po Hawanie starym, amerykańskim samochodem jest obowiązkową atrakcją turystyczną. Szacuje się, że obecnie jeździ na Kubie około 60 tysięcy samochodów, które zostały sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych przed rewolucją. Ściągano wtedy chevrolety, fordy, buicki, chryslery, oldsmobile, plymouthy, dodge czy cadillaki czyli wszystko co najlepsze w USA. Po rewolucji samochody zostały w rękach właścicieli ale zakup nowego samochodu był już praktycznie niemożliwy.
Po wprowadzeniu przez USA embarga handlowego nie dało się też sprowadzać części do samochodów, co zmusiło Kubańczyków do improwizacji. Z biegiem czasu oryginalne części były zastępowane zamiennikami produkowanymi własnoręcznie albo pochodzącymi z innych samochodów. Obecnie najlepiej utrzymane oldtimery można spotkać w centrum Hawany w Parque Central czy Plaza de la Revolucion, gdzie służą do wożenia turystów. Samochody są pomalowane na jaskrawe kolory ze świecącymi chromami. Szkoda tylko, że siedzenia pokryte są folią, co bywa uciążliwe przy dłuższej przejażdżce w upalny dzień. Jednak tak dobrze utrzymanych samochodów jest niewiele. Większość nosi ślady długiej historii, pordzewiałe, naprawiane byle czym lub skręcane drutem mają jednak swój urok.
Po rewolucji na Kubę zaczęły docierać samochody z bloku wschodniego. Głównie były do Moskwicze i Łady, których wiele do dzisiaj jeździ na Kubie. Można tam spotkać chyba wszystkie roczniki Łady. Obecnie wiele z nich, zarówno te stare jak i całkiem nowe, wykorzystywane są jako taksówki.
W latach 70-tych na gorącą wyspę dotarł „Polaquito” czyli Fiat 126p. Maluszek cieszy się na Kubie dużą popularnością ze względu na niskie koszty utrzymania, wytrzymałość i łatwość naprawy. Widzieliśmy ich na wyspie chyba więcej niż w Polsce a niektóre z nich był bardzo dobrze utrzymane.
Obecnie w kubańskiej motoryzacji zaczynają dominować chińskie samochody, szczególnie popularna staje się marka Geely. Samochody te są często spotykane w wypożyczalniach i my również jeździliśmy autem tej marki.
Poza samochodami, na ulicach Kuby można spotkać wiele innych, ciekawych pojazdów. Nawet w Hawanie jeżdżą dwukołowe konne zaprzęgi. Polecamy przejechać się Coco Taxi czyli mini taksówką w kształcie kokosa, zbudowaną na bazie motocykla. Nam udało się zmieścić w trzy dorosłe osoby ale Coco ledwo dawał radę i trzeba mu było pomóc przy ruszaniu;)
Pomiędzy miastami turyści mogą podróżować autokarami linii Viazul. Dla miejscowych są one jednak niedostępne ze względu na cenę, dlatego jeżdżą ciężarówkami przerobionymi na autobusy, gdzie na pace zamontowane są ławki.
Drogi na Kubie nie są najlepsze ale da się nimi podróżować, trzeba tylko uważać na dziury ale za to ruch jest niewielki. Odradzamy podróżowanie po zmroku, Kubańczycy rzadko używają świateł drogowych, czasami zamiast odblasków wieszają płytę kompaktową. My przylecieliśmy na Kubę wieczorem i od razu wynajęliśmy samochód na lotnisku. Zaraz po wyjeździe z parkingu o mało nie zostaliśmy staranowani przez jadącą bez świateł ciężarówkę. Później trzeba było bardzo uważać na nieoświetlone konne powozy i pieszych chodzących beztrosko po ulicy.
Na Kubie jest prawie 500 km autostrad. A4, która wiedzie z Hawany do Pinar del Rio i będziecie nią podróżować jadąc do Vinales oraz A1, która prowadzi na wschód wyspy i kończy się za miejscowością Cabaiguan. Jest jeszcze kawałek autostrady przed Santiago de Cuba ale jest bardzo dziurawy. Generalnie autostrada ma nawet trzy pasy, z czego z reguły dwa nadają się do jazdy. Ruch na autostradzie jest niewielki ale trzeba uważać na zwierzęta, konne powozy czy miejscowych kowbojów na koniach. Pod wiaduktami można natknąć się na grupy ludzi, którzy czekają na jakiś transport. Dla nas najbardziej egzotycznym widokiem był sęp, który na środku autostrady ucztował na jakiejś padlinie.
Lokalne drogi również zapewniają wiele atrakcji, poza oczywiście pięknymi widokami. Szczególnie trzeba uważać, gdy wjeżdża się do miasteczek bo tam z reguły są największe dziury.
Najgorsza droga, którą jechaliśmy to ta z Vinales do Cayo Jutias, przejechanie 50 kilometrów zajęło nam ponad 2 godziny. Momentami trzeba było wybierać, w którą dziurę wjechać, a z której nasz samochód mógłby już nie wyjechać. Mieliśmy problem żeby dogonić kozy, które wędrowały po drodze. Na szczęście wspaniała plaża i błękitna woda na końcu podróży w pełni wynagrodziły nam trudy.
Droga, która najbardziej nas zachwyciła to ta z Santiago de Cuba do Baracoa. Po minięciu Guantanamo droga biegnie na wschód wzdłuż wybrzeża. Widoki są obłędne, z jednej strony góry a z drugiej woda w kolorze, jaki można znaleźć tylko na Karaibach.
W miejscowości Cajo Babo droga skręca na północ i zaczyna wspinać się na górskie przełęcze. To tutaj zaczyna się La Farola, najbardziej malownicza droga na Kubie, prowadząca do samego Baracoa. Droga jest uznawana za jeden z cudów Kubańskiej inżynierii, została zbudowana na rozkaz Fidela w latach 60tych w podziękowaniu dla mieszkańców Baracoa za wsparcie w czasie rewolucji. Legenda głosi, że nagrodą dla inżyniera, który kierował budową drogi miała być zgoda na wyjazd z Kuby.
Jeśli chodzi o jakość tej drogi to było lepiej niż sobie wyobrażaliśmy, droga zbudowana jest z betonowych płyt ale nie ma w niej wielu dziur i jest dość szeroka. Jak na warunki Kubańskie podróżuje się nią całkiem wygodnie. Droga wspina się stromymi serpentynami na Alto de Cotilla, które jest jej najwyższym punktem wznoszącym się 600 metrów nad poziom morza. Wzdłuż drogi znajduje się kilka miradores, punktów widokowych, gdzie można zatrzymać samochód i podziwiać widok na góry oraz połyskujące w oddali błękitne morze. Niestety nie da się spędzić w tych miejscach zbyt dużo czasu ponieważ czyhają tam na turystów tłumy miejscowych handlarze.
Polecamy podróżowanie po Kubie samochodem, daje to dużą swobodę i pozwala oszczędzić czas, który można poświęcić na podziwianie tej pięknej wyspy. Nasz Geely spisał się bardzo dobrze. Co prawda pod koniec podroży zawieszenie zaczęło trochę skrzypieć, a wycieraczki miały problem z odprowadzaniem wody ale jakimś cudem nie złapaliśmy gumy na dziurawych drogach. Nie mieliśmy też żadnych przygód z kubańską policją.
Jeden komentarz
HK
Świetny wpis.