Góry Kamienne na weekend
Ruszyliśmy w Góry Kamienne aby poszukać zimy🙈. W związku z tym, że ciągle pracujemy nad formą (hehe), niewysokie góry to nasz target 😊. Zatrzymaliśmy się w małej miejscowości niedaleko granicy z Czechami, w Mieroszowie. Rodzina Roberta ma tam mieszkanie i byli tak mili, że użyczyli nam go na weekendowy pobyt więc odpadły nam koszty noclegu. Mieroszów to niewielkie dolnośląskie miasteczko leżące tuż przy granicy z Czechami. Ma bogatą historię, prawa miejskie uzyskało już w 1326 roku, a największy rozkwit miasta nastąpił w XVIII wieku i z tego okresu pochodzą zabytkowe kamienice na rynku. W okolicach Mieroszowa można znaleźć szlaki biegnące przez Góry Kamienne i Suche. Wyznaczonych jest też kilka tras rowerowych. Miasto jest też popularne wśród miłośników paralotniarstwa i szybownictwa, są tu nawet rozgrywane międzynarodowe zawody.
Trasa jaką przemierzyliśmy wyglądała następująco:
Oczywiście mieliśmy na uwadze to, że zimą przejście trasy może zająć więcej czasu więc wstaliśmy skoro świt i jak tylko zrobiło się widno ruszyliśmy w drogę. Początek trasy nie zapowiadał się zbyt optymistycznie🤯. Widoki rodem z jesieni, zero śniegu i tylko suche liście wydawały dziwny szelest na mrozie. Lekko mina nam zrzedła ale stwierdziliśmy, że z takimi widokami będzie to fajna wycieczka, więc ruszyliśmy dalej. Pierwszą górą, na który weszliśmy była Krowiara. Latem ze zbocza tej góry startują paralotniarze, jednak w zimę nie ma co liczyć na takie atrakcje. Podejście było dość strome ale to była tylko rozgrzewka przed kolejnymi szczytami.
Następnym szczytem była Garbatka, tu wreszcie znaleźliśmy zimę. Zaczął prószyć śnieg, a ośnieżone drzewa stworzyły wspaniały klimat. Oczywiście wraz ze śniegiem pojawiły się trudności z podejściem. Szlak, a właściwie wąska ścieżka, zrobiła się stroma i mocno oblodzona. Momentami żałowaliśmy, że nie mamy raków. Wspomagając się kijkami i czasami zbaczając ze szlaku w miękki śnieg, udało nam się zdobyć ten szczyt. Na górze przywitał nas piękny zimowy krajobraz, przysłonięty trochę mgłą. Dalej zeszliśmy do Sokołowska, które znane jest z pierwszego na świcie sanatorium dla gruźlików oraz tras do biegów narciarskich, na których odbywał się bieg Gwarków. W Sokołowsku organizowany jest też festiwal filmowy poświęcony Krzysztofowi Kieślowskiemu, który mieszkał tam w młodości.
Z Sokołowska ruszyliśmy żółtym szlakiem na Stożek Wielki, mijając po drodze Stożek Mały. Oba szczyty, jak nazwa wskazuje, mają bardzo charakterystyczny kształt przypominający piramidy. Początkowo podejście jest dosyć łagodne, jednak końcówka okazała się dość stroma, chociaż łatwa do pokonania. Pod szczytem stoi wiata, pod którą można się schronić w razie ciężkich warunków pogodowych. Nam na szczęście pogoda dopisała więc po krótkim pobycie na szczycie ruszyliśmy dalej. Zejście ze Stożka w kierunku Unisławia było wiele bardziej strome i śliskie, kawałek musieliśmy pokonać na tyłkach bo ciężko było znaleźć bezpieczną ścieżkę. Szlak tutaj jest bardzo wąski i opada stromo w dół.
Po dojściu do Unisławia rozpoczęliśmy ostatnie podejście na Lesistą Wielką. Prowadzi tam kilka szlaków, wytyczona jest też ścieżka przyrodnicza z tablicami opisującymi lokalną faunę i florę. U podnóża góry są też stanowiska do piknikowania, gdzie spotkaliśmy rodzinę piekącą kiełbaski na ognisku, której nie przeszkadzała zimowa aura.
Początkowo żółty szlak pokrywa się ze ścieżką przyrodniczą i wiedzie szeroką leśną drogą, co jest dosyć nudne. Zabawa zaczyna się tam, gdzie szlak odbija w głąb lasu. Najpierw trzeba wspiąć się na zbocze po drabince, a później idzie się stromą ścieżką przez las. Tu znowu musieliśmy zmagać się z oblodzonym szlakiem, w końcu poddaliśmy się i ruszyliśmy na przełaj przez krzaki, tam gdzie śnieg był miękki. Nasze męczarnie zostały nagrodzone wspaniałymi widokami. Pogoda nam dopisywała, a widok okolicznych szczytów wyłaniających się spośród chmur był najlepszym ukoronowaniem naszej wyprawy. Z samego szczytu Lesistej nie ma już takich widoków, chociaż planowana tam jest budowa wieży widokowej. Z Lesistej zeszliśmy żółtym szlakiem do Mieroszowa, zmęczeni ale szczęśliwi oddaliśmy się wieczornemu relaksowi.
Układając trasę myśleliśmy, że to będzie 20 kilometrowy spacerek ale cztery dość strome i oblodzone podejścia szybko to zweryfikowały. Gdybyśmy nie mieli kijków, to musielibyśmy zawrócić 🙈.
Zima w górach jest najpiękniejsza ale do gór trzeba podchodzić z należnym im respektem. Niestety to właśnie zimą najczęściej przypominamy sobie tę ważną zasadę, kiedy słyszymy informacje o tym, że ratownicy z narażeniem swojego życia muszą ściągać z gór jakiegoś nierozważnego turystę (który np. w tenisówkach zimą wychodzi na trasę lub latem w klapeczkach) lub gdy ktoś zostanie w górach na zawsze. Pamiętajmy o tym 🙏🙏.
Po wyczynach w górach z poprzedniego dnia, postanowiliśmy odpuścić zdobywanie kolejnego szczytu i zamiast tego wybraliśmy się do Adrszpaskich Skał czyli skalnego miasta.
Adrszpaskie skały to masyw górski w Sudetach Środkowych, a dokładnie w Czechach, w pobliżu miasteczka Teplice nad Metují. To niesamowite bogactwo rzeźb skalnych ukształtowane przez wiatr, wodę i mróz. Trasa prowadzi przez kaniony i szczeliny, a całość porośnięta jest lasem. Wiele skał posiada swoje nazwy np. Kochankowie czy Głowa Cukru. Są tam też dwa jeziorka, dwa wodospady, mały i duży oraz dwa punkty widokowe.
Latem przy dobrej pogodzie można przepłynąć się łódką po jeziorku. Koszt 50 koron (ok. 8 zł). Dla miłośników zwierząt dobra wiadomość, trasę można pokonać z psem na smyczy. Niestety jest zakaz latania dronem nad czym bardzo ubolewamy, choć jest to zrozumiałe bo raczej nie dałoby się tam nie latać nad ludźmi😑. Trasa nie jest wymagająca, składa się z ścieżek, schodków i drabinek z poręczami. Zimą niektóre szlaki oznaczono, że wchodzi się na własne ryzyko. Fakt, droga jak i schody były oblodzone ale przy zachowaniu ostrożności i używania barierek da się pokonać trasę bez zaliczenia upadku🤪.
Wstęp to koszt 80 koron czyli ok.14 zł., a parking 50 koron (ok. 8 zł). W obu tych miejscach można płacić tylko w koronach ale jest też możliwość zapłaty kartą. To ceny w sezonie zimowym. Podobno w wysokim sezonie parking jest dwa razy droższy (parking znajduje się na przeciwko wejścia do skalnego miasta). Latem czynne są też bary i kantor, niestety jak my byliśmy wszystko było zamknięte na cztery spusty. Aby przejść wszystkie szlaki na spokojnie zarezerwujcie sobie ok. 3h.
W Górach Kamiennych byliśmy w dniach 18-19 stycznia 2020 r.