Europa,  Słowacja

Wielka Fatra z psem

Zatęskniliśmy za Tatrami ale w związku z tym, że praktycznie całe (poza dwoma szlakami tj. Dolina Chochołowska i Ścieżka Pod Reglami) są wyłączone dla ruchu z psem, postanowiliśmy ruszyć na Słowację. O Wielkiej Fatrze myśleliśmy już od dawna ale jakoś się nie składało. Może dobrze się złożyło bo to idealne miejsce dla psiarzy. Oczywiście nie tylko z psem warto ruszyć w tamten region. Znajdziecie tam bardzo widokowe trasy i mało ludzi, a to jest to coś, co uwielbiamy.

Zaczęliśmy od poszukiwania domku, który byłby dobrą bazą wypadową po okolicy. I tak trafiliśmy na domek w górach. Nie było to luksusowy domek ale miał wszystko co potrzebne aby spędzić tam miło kilka dni. Okolica urocza, cicha i można było bez poruszania się samochodem zacząć trasę na Sipruń lub udać się na punkt widokowy Halina, z którego rozciąga się piękny widok na okolicę.

Nam podczas weekendu majówkowego udało się wejść na poniższe szczyty:

  • Rakytov 
  • Ploska (tu koniecznie z wizytą w schronisku Chata pod Borisovom i konsumpcją bucht na pare z miodem- delisjozo😁)
  • Siprun

Każda z tych tras była bardzo widokowa i niezbyt męcząca, co było ważne bo podczas naszego pobytu było dość ciepło, a nie chcieliśmy zbytnio przemęczać psiaka.

Dolina Cicha

Zanim jednak ruszyliśmy w kierunki Wielkiej Fatry, na rozgrzewkę zrobiliśmy spacer po Dolinie Cichej. To jedna z największych dolin w Tatrach i ma aż 16 km długości. Jest granicą między Tatrami zachodnim i wysokimi. Jest to też jedno z niewielu miejsc w Tatrach, gdzie można wejść z psem. Dolina leży po Słowackiej stronie i nie jest zbyt popularna. Częściej spotkacie tu nielicznych rowerzystów niż pieszych turystów.

Na szlak ruszyliśmy z parkingu w Podbańskiej. Prowadzi on asfaltem więc nie jest wymagający. Już sam początek trasy jest widokowy, bowiem ze szlaku doskonale widać Krywań.

Po obu stronach doliny wznoszą się szczyty Liptowskich Tatr, a na północy zamykają ją Czerwone Wierchy. Z doliny prowadzi kilka szlaków, jeden nich prowadzi na Kasprowy Wierch. Z psem można dojść tylko do Liptovskiego Koszaru. My nawet tam nie dotarliśmy ale i tak nam się podobało. Nazwa idealnie oddaje to, czego można się spodziewać w dolinie. Cisza, spokój i mało ludzi, my podczas spaceru spotkaliśmy kilku rowerzystów oraz parę osób tak jak my, przemierzających dolinę pieszo.

Sipruń

Pierwszym szczytem, który zdobyliśmy w Wielkiej Fatrze był Sipruń. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem z Malino Brdo, ośrodka narciarskiego, obok którego mieszkaliśmy. Początek szlaku prowadzi stokiem narciarskim aż na szczyt Malinne więc jest stromo. Ze szczytu jest świetny widok na Tatry, widać też Babią Górę. Dalej szlak się wypłaszcza i prowadzi przez las, co daje trochę wytchnienia w upalne dni. Kolejny świetny punkt widokowy to Vtacnik, szczyt nie jest wysoki ale rozciąga się z niego piękna panorama na Wielką Fatrę i Niżne Tatry. Na szczycie jest ławeczka, na której można odpocząć

Pomimo majówki, ludzi na szlaku było niewielu, trzeba tylko uważać na rowerzystów zjeżdżających od czasu do czasu z góry. 

Chociaż sam szczyt Sipruńa jest zalesiony, to kawałek dalej jest łączka ze świetnym widokiem, na której można odpocząć. My zrobiliśmy tam sobie piknik, a Franek w cieniu drzewa zażywał relaksu.

Ploska

Kolejnym zdobytym przez nas szczytem Wielkiej Fatry była Ploska. Ruszyliśmy żółtym szlakiem z Vysnej Revucy. Co prawda zaczyna się dość stromo ale później robi się przyjemniej. Jest dużo miejsc widokowych, a panoramy na wielkiej Fatrze są imponujące. 

 Przez większość czasu ze szlaku można podziwiać imponujące skały Ciernego Kamenia.

Na szlaku spotkaliśmy trochę ludzi, prawie sami Polacy, ale tłumów nie było i można było maszerować w spokoju.

Na przełęczy pod szczytem zaczęło wiać i trochę nas przemroziło. Schowaliśmy się pod wiatą i tam przeczekaliśmy dość mroźny wiatr. To był jedyny chłodny dzień ale dał się nam trochę we znaki. Pod szczytem leżały jeszcze resztki śniegu, tam gdzie niedawno stopniał kwitły krokusy. 

Szczyt Ploski jak wskazuje nazwa jest płaski, wygląda jak łąka. Rozpościera się z niego imponujący widok na okoliczne pasma gór. Ze szczytu zeszliśmy stromym szlakiem do schroniska Chata pod Borisovom. Wart było się męczyć i  nadrobić kilka kilometrów, bo buchty na pare z miodem w środku zdecydowanie były tego warte.

Niestety nie można było zrobić pętli więc wróciliśmy tą samą drogą, ale i tak była to najlepsza wycieczka podczas tego wyjazdu.

Rakytov

Naszym ostatnim szczytem w Wielkiej Fatrze był Rakytov. To jeden z najwyższych szczytów o wysokość 1567mnpm i jeden z bardziej widokowych. Ponieważ zapowiadała się upalna pogoda, ze względu na Franka, wybraliśmy najkrótszy szlak spod hotelu Smrekovica.

Szliśmy spokojnie zielonym szlakiem, praktycznie pustym , aż tu nagle mieliśmy nieoczekiwane spotkanie. Na jednej z przełęczy spotkaliśmy głuszca. Ptak pięknie stroszył ogon i zadzierał dziób. Wcale nie bał się ludzi ani Franka. Popatrzyliśmy chwilę i ruszyliśmy dalej aby nie denerwować ptaka ani Franka, który poczuł, że musi nas bronić przed tym strasznym ptaszyskiem 😊.

We trójkę dotarliśmy do przełęczy pod Rakytovem, gdzie usiedliśmy aby odpocząć. Na szczyt weszła tylko Kasia bo Frankowi upał dał się we znaki. Ostatnia prosta jest stroma i kamienista, idzie się dość dobrze ale dla lękliwego psiaka (jakim jest nasz Franek) może nie być zbyt przyjemna, gdyż czasami trzeba było się mijać na wąskiej ścieżce. Na szczęście ludzi nie było zbyt wielu więc Kasia, niczym kozica górska, prawie wbiegła na szczyt. Rozpościera się z niego wspaniały widok na wszystkie strony świata. 

Vlkolinec

W przerwie pomiędzy zdobywaniem szczytów udaliśmy się do pobliskiego miasteczka Vlkolinec. My dotarliśmy tam na piechotę prosto z naszej chatki położonej w  Malino Brdo i zajęło nam to ok. 30 min.

Naszym głównym celem była bardzo polecana Restaurant Vlkolinec ale oczywiście nie mogliśmy sobie odpuścić spaceru po tej jednej z najpiękniejszych wsi na Słowacji.  Na miejscu znajduje się parking ale nie wiemy czy płatny bo za drugim razem byliśmy tam po południu i nikt od nas opłaty nie pobrał. Zanim jednak ruszyliśmy na zwiedzanie, zjedliśmy przepyszne domace buchty na pare z makiem i śmietaną. Niebo w gębie. Tak nam smakowało, że ostatniego dnia również udaliśmy się tam na obiad. Miejsce jest psiolubne i przy każdym stoliku znajdowała się miska z wodą. Takie rzeczy to my bardzo szanujemy. Stoliki są na zewnątrz i wewnątrz, można też płacić kartą. W budynku znajduje się również sklepik z pamiątkami, nalewkami i lokalnym winem.

Dlaczego to miejsce jest tak urokliwe? To niczym żywy skansen z tradycyjną zabudową pochodzącą w większości z XIXw., ma się wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał. Można tam zobaczyć ponad czterdzieści domów w pastelowych barwach. Miejsce to znajduje się na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

W Wielkiej Fatrze byliśmy od 1 do 5 maja 2024 roku

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.