Kijów, zwiedzanie tradycyjne i alternatywne
Ostatnio o naszej destynacji podróżniczej decydują ceny biletów 😁. Tak było w przypadku Bukaresztu i Londynu. Szukamy tanich lotów i właaala. Tak właśnie było też w przypadku Kijowa, bo dorwaliśmy w wizzair za 280 zł. bilety w obie strony dla dwóch osób. Poprzednie dwa citybreaki bardzo przypadły nam do gustu i byliśmy mega ciekawi czy Kijów również nam się spodoba 🤔. Teoretycznie ma wszystko, to co lubimy czyli ciekawe zabytki, street art, dobre jedzenie i pyszną kawę na każdym rogu. Nie zapomnijmy też o Pijanej Wiśni 😝. Dodatkowo pobyt tu nie zrujnuje nam portfela 🤪. A że nas tu jeszcze nie było, a Kijów słynie z murali, to nie było nad czym się zastanawiać 😁.
Mieliśmy to szczęście, że w naszym pokoju mogliśmy zameldować się zaraz po przylocie więc postanowiliśmy zrzucić plecak i od razu zacząć zwiedzać. Z lotniska w okolice metra Pecherska (tam, gdzie mieliśmy mieszkanko) dojechaliśmy z dwoma przesiadkami, wymuszonymi przez zmianę trasy przez kierowcę, bo oczywiście u nas mało kiedy jest normalnie. Po ok. 15 min. jazdy trolejbusem kierowca nagle krzyknął, że z powodu korka na drodze zmienia trasę i jedzie inaczej🙊😂. Cześć ludzi potulnie opuściła pojazd na środku ulicy, a nas przez to czekała dodatkowa przesiadka. Najpierw wyruszyliśmy trolejbusem nr 9, który ma przystanek niedaleko lotniska. Po wyjściu z hali przelotów trzeba się kierować w stronę pomnika (nie da się go przegapić, jest na wprost wyjścia), minąć go i iść kawałek prosto. Przystanek jest już widoczny z wysokości pomnika. Koszt biletu wyniósł nas 8 hrywien tj.1,3 zł. Nie udało się sprawdzić ile ta podróż by trwała bo przez masakryczne korki zdecydowaliśmy się po 30 min. toczenia się, przejść resztę trasy do metra na piechotę ok.1,5km. Następnie, znowu przez zmianę trasy, przejechaliśmy 2 stacje metrem, a potem 3 stacje kolejnym metrem. Koszt biletu/tokenu to 8 hrywien (1,3 zł) za oba przejazdy bo nie wyszliśmy z metra przy przesiadce. Normalnie jechalibyśmy z jedną przesiadką. Trza było wziąć ubera 😝🤯. Poniżej plan trolejbusa spod lotniska.
A teraz kwestia interneta. Chcieliśmy kupić kartę z netem na lotnisku ale mieli tylko 10 i 20 gb, a to za dużo jak na 3 dni. Za 10 gb chcieli ok. 25 zł., więc zrezygnowaliśmy w ogóle z zakupu bo w sumie to stwierdziliśmy, że nie jest nam potrzebny na mieście. Na lotnisku jest darmowe wifi więc można na szybko skorzystać np. wezwać Ubera. Jak się okazało później, na mieście w większości knajpek wifi jest dostępne bez hasła więc wystarczy stanąć w bliskiej okolicy i jak kogoś przypili, to można skorzystać. Radzimy nie uruchamiać transmisji danych, naczytaliśmy się w necie opowieści o tym, że ktoś na chwilę włączył net i zabulił potem 200 zł.
Zwiedzanie podzieliliśmy na 3 etapy. Najpierw zabytki, a kolejnego dnia szlak murali + to co nam się nie uda pierwszego dnia. Ostatni dzień naszego pobytu to wyjazd do Czarnobyla.
Ze względu na lokalizację zwiedzanie zaczęliśmy od Ławry Peczerskiej, która składa się z ławry dolnej (pieczary) i górnej. Wstęp kosztuje 80 hrywien (ok.13 zł). Poniżej dokładny cennik.
Za wiele o tym miejscu nie napiszemy bo nie zrobiło na nas specjalnie wrażenia. Pokręciliśmy się trochę po terenie Ławry górnej, weszliśmy na dzwonnicę (w cenie biletu) i ruszyliśmy dalej. Z dzwonnicy rozciąga się piękny widok na złote kopuły Soboru Uspieńskiego, a dalej na Dniepr i Pomnik Matki Ojczyzny. Obok znajduje się też Cerkiew Trapezna z imponującą kopułą. Jak dla nas to zbyt duży teren, przez co brakuje mu atmosfery. Poza budynkami sakralnymi na terenie znajdują się również budynki administracyjne i chyba to gównie psuje klimat. Ale w końcu jest to największy kompleks klasztorny na Ukrainie i kolebka prawosławia, wpisany w roku 1990 na listę światowego dziedzictwa Unesco. Jego historia sięga XI wieku, kiedy do Kijowa przybyli fundatorzy ławry.
Podążając dalej doszliśmy do pomnika Ofiar Wielkiego Głodu. W latach 1932-33 na Ukrainie z głodu umarło ponad 3 mln. osób. A w sumie podczas 3 klęsk głodu w ZSRR zmarło ok.10 mln ludzi. Pomnik chudej dziewczynki o smutnym spojrzeniu to świadectwo ogromnego okrucieństwa Stalina.
Następnie udaliśmy się w kierunku Majdanu Niepodległości z najgłębiej położonej stacji metra Arsenalna. Stacja została oddana 6 listopada 1960 roku i ma głębokość 105m. Uznawana jest za najgłębszą stację na świecie, a jej lokalizacje wymusił wysoki brzeg Dniepru.
Dotarliśmy na Majdan Niepodległości, gdzie w roku 2004 miała miejsce Pomarańczowa rewolucja. W roku 2014 odbyły się tam protesty w związku z niepodpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE. Zakończyły się one krwawymi walkami. Ucierpiało setki osób, a śmierć poniosło wg władz 105 osób. Nieoficjalnie podawana są duże większe liczby. Na placu znajdują się małe ołtarzyki ze zdjęciami zabitych, a przy nich kwiaty i listy. Robi to bardzo smutne wrażenie i zmusza do refleksji. Spacerując wzdłuż murku, na którym zostały umieszczone zdjęcia mieliśmy łzy w oczach.
Dalej poszliśmy do Soboru Mądrości Bożej inaczej zwanego Soborem Sofijskim, który jest najstarszą cerkwią Rusi zbudowaną w 1037 roku. Obecnie znajduje się tam muzeum. Sobór został umieszczony na liście światowego dziedzictwa Unesco w tym samym roku co Ławra Peczerska. Wstęp na wieżę kosztuje 60 hrywien (ok. 9,60 zł). Nie zdecydowaliśmy się wejść na sam plac wokół (extra płatny) bo z wieży zdecydowanie wszystko lepiej było widać. Z niższych pięter pięknie widać złote kopuły, a z wyższych jest widok na monastyr św. Michała Archanioła.
Następnie wstąpiliśmy do widzianego z wieży monastyru św. Michala Archanioła o Złotych Kopułach. Ten prawosławny zespół klasztorny został zbudowany w XVIII w, w latach 30tych został zburzony przez komunistów, a odbudowany został w roku 1991. Już sam błękitny budynek ze złotymi kopułami robi wrażenie, pamiętajcie jednak aby wejść do środka bo wnętrze jest piękne i mistyczne (a wstęp jest za darmoszkę).
Ostatnia odwiedzona przez nas tego dnia była cerkiew św. Andrzeja. Wstęp na teren wokół budynku to koszt 20 hrywien (ok.3,20 zł). Ta XVIIIwieczna barokowa cerkiew zbudowana na wzgórzu jest jednym z symboli Kijowa, górującym dzielnicą Padół. Niestety aktualnie jest w renowacji i nie można wyjść do środka.
Dzień zakończyliśmy spacerem ulicą Zjazd św. Andrzeja, która zaczyna się przy cerkwi i prowadzi aż do Placu Kontraktowego. Ta brukowana uliczka w kształcie litery S pełna jest kramów i kramików, barów, restauracji i pracowni artystycznych. Są tam też teatry i muzea. Jest to jedyna ulica na świecie, która posiada własne muzeum. Znajduje się tu też muzeum Michaiła Bułchakowa, w domu w którym mieszkał. Uliczka prowadzi wśród zabytkowych budynków o pięknych fasadach. Niby pełno takich budynków w Kijowie, ale przy tej uliczce robią szczególne wrażenie. Zapewne latem dzieje się tu o wiele więcej, jednak podczas naszego pobytu w marcu było zaledwie kilka stoisk z ukraińskimi różnościami i rękodziełem.
Spacerując tą uroczą uliczką doszliśmy do Puzatej Chaty na obiad. To znana sieciówka fast food’owa z jedzeniem prawie jak u mamy. My skusiliśmy się na barszcz ukraiński, pierogi, naleśniki i bliny, a za łączny koszt 2 zestawów z napojami zapłaciliśmy ok. 30 zł.
Oczywiście nie obyło się bez wieczornej wizyty w Pijanej Wiśni, której trzy lokalizacje znajdują się właśnie w Kijowie. Ta sieciówka dostępna jest też w Lwowie, a ostatnio też w Wrocławiu, Krakowie i Warszawie. Można się tam napić tej pysznej wiśniowej nalewki na zimno, na ciepło, w kieliszku i papierowym kubeczku na wynos. Koszt to 126 hrywien (ok. 20 zł) za 2 kieliszki z dolewką i wisienkami. Wrażenie robi też wystrój lokalu z charakterystycznymi ozdobami z butelek z czerwonym płynem i beczkami z nalewką.
Drugi dzień naszego pobytu w Kijowie był zajefajny. Zdecydowanie jesteśmy zwolennikami zwiedzania poza utartym szlakiem. Oczywiście są miejsca, które po prostu należy zobaczyć ale nam najwięcej frajdy sprawia zwiedzanie alternatywne. Ruszyliśmy więc szlakiem murali, bo to był jeden z powodów, dla którego tu trafiliśmy. W poszukiwaniu murali korzystaliśmy z mapy na stronie www.kyivmural.com, którą możemy z całego serca polecić.
Szlajaliśmy się wśród blokowisk, szukaliśmy murali i po drodze napotykaliśmy perełki architektury. Do tego słonko świeciło, mało ludzi…czegóż można chcieć więcej.
Oczywiście nie samymi muralami człowiek żyje i odwiedziliśmy też inne miejsca, na które nie mieliśmy czasu dnia poprzedniego. Pierwszy na naszej drodze był Czekoladowy Dom, nazwany tak za względu na kolor elewacji. Kiedyś był tam urząd stanu cywilnego, a teraz jest galeria sztuki.
Następnie doszliśmy do domu z chimerami, który został zbudowany przez polskiego architekta Władysława Horodeckiego jako luksusowy apartamentowiec. Jego nazwa pochodzi od fantazyjnych rzeźb zdobiących budynek. Obecnie jest jedną z siedzib prezydenta. Jak dla nas to trochę taki ukraiński Gaudi 😊.
Sobór św. Włodzimierza to kolejny budynek na naszej trasie. To główna świątynia Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Została zbudowana z okazji 900lecia chrztu Rusi. Znajduje się w nim 10m2 fresków i malowideł, które naprawdę warto zobaczyć.
Spacerując dalej doszliśmy do Złotej Bramy, która jest w większości rekonstrukcją średniowiecznej bramy wjazdowej do miasta. Zgodnie z legendą to właśnie na murach złotej bramy król Bolesław Chrobry wyszczerbił swój miecz. Zobaczyliśmy ją przy okazji, raczej specjalnie nie poszlibyśmy do niej bo to w sumie nic ciekawego.
Nie mogliśmy się doczekać wizyty w Pejzażnej Aleji i w końcu do niej dotarliśmy. Powstała ona na początku lat 80 na terenie dawnych wałów obronnych. Lata temu były zakusy czynione przez developerów aby zburzyć to miejsce i w zamian miały powstać budynki ale to się na szczęście nie udało. Znajduje się tam dużo fantazyjnych rzeźb i instalacji i placów zabaw. Niektóre nawiązują do świata Alicji w krainie czarów. Tam można znowu poczuć w sobie dziecko. Mieliśmy niezły ubaw wspinając się na wielgaśną filiżankę lub zjeżdżając po zjeżdżali. Co prawda dzieciaki paczały na nas spod byka ale ubaw był przedni.
Na koniec trafiliśmy do dzielnicy Vozdvizhenka. To takie miasto duchów dla milionerów. Na miejscu dawnej dzielnicy rzemieślników zbudowano luksusowe kamienice i rezydencje w stylu jakby z początku XX wieku. Niestety mieszkania się nie sprzedały i budynki powoli niszczeją. Miejsce jest bardzo kolorowe choć trochę kiczowate, ale za to idealne do zrobienia fajnych fotek.
Zwieńczeniem była wizyta w Puzatej Chacie w okolicach placu Kontraktowego, na którym stoi diabelskie koło. Mieliśmy szczęście bo odbywał się tam akurat jakiś jarmark i było mnóstwo ulicznego jedzonka. Oczywiście nie odmówiliśmy sobie też wizyty w Pijanej Wiśni. Nie zabawiliśmy tam zbyt długo bo następnego dnia czekała nas wycieczka do Czarnobyla.
Przykładowe ceny:
- 3 noclegi na 2ch osób 360zł. (mieszkanie w okolicy metra Peczerska)
- kieliszek nalewki w Pijanej Wiśni z dolewką i wiśniami ok.10 zł.
- obiad z napojami w Puzatej Chacie za 2 osoby ok. 30 zł.
- kawa czarna na ulicy ok. 3 zł.
- street food 5 zł-10 zł
- bilet na metro ok. 1,20 zł.
- Uber w nocy na lotnisko ok. 20 zł.
W Kijowie byliśmy od 28 lutego do 2 marca 2020 roku.