Drawski Park Krajobrazowy
W poszukiwaniu fajnej miejscówki na rocznicę ślubu, trochę przez przypadek trafiliśmy do Jelonek w Drawskim Parku Krajobrazowym. Miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę bo uważamy, że to jeden z najpiękniejszych regionów w Polsce i żałujemy, że byliśmy tam tak krótko. I jeszcze nasi gospodarze z wege agroturystyki Jelonki 2 ugościli nas wspaniale, o czym więcej na końcu wpisu.
Drawski Park Krajobrazowy położony jest we wschodniej części województwa zachodniopomorskiego. Został utworzony 24 kwietnia 1979 r., a jego powierzchnia przekracza 38 tys. ha, zaś otulina to 22 tys. ha. DPK rozciąga się pomiędzy miejscowościami Połczyn Zdrój, Łubowo, Czaplinek i Złocieniec. W jego skład wchodzą liczne jeziora, rzeki, potoki, mokradła, torfowiska i lasy. Samych jezior w DPK jest 47, a w otulinie 30. Największe to Drawsko, drugie co do głębokości jezioro w Polsce, ma 79,7 m głębokości. Inne jeziora to m.in. Komorze, Wilczkowo, Żerdno i Krosino. W jeziorach i rzekach występuje ponad 30 gatunków ryb. Spotkać tu można również czaple, kaczki, kormorany i łabędzie. Licznie występują też bobry. Na tym terenie znajduje się też ok. 300 pomników przyrody. Są to najczęściej sędziwe wiekiem dęby, buki, lipy, klony i graby. Utworzonych zostało 9 rezerwatów przyrody m.in. Dolina Pięciu Jezior, Jezioro Czarnówek, Zielone Bagna i Torfowiska Toporzyk. Znajduje się tu też wiele kościołów, pałacyków, dworów i starych cmentarzy.
Zwiedzać Drawski Park Krajobrazowy można na wiele sposobów. Są szlaki piesze i rowerowe, konne oraz można podziwiać okolicę z perspektywy kajaka. Dla pieszych wędrówek przygotowano 4 szlaki tj. jezior, leśno-widokowy, przyrodniczy i leśny. Zwolennicy turystyki rowerowej znajdą trasy poprowadzone głównie drogami o nawierzchni utwardzonej, a dla miłośników kajakarstwa jest np. szlak wodny rzeką Drawą. My wybraliśmy zarówno pieszą wycieczkę, jak i rowerową. Niestety zabrakło nam czasu na kajaki. Oczywiście wszystko nadrobimy, bo absolutnie zakochaliśmy się w tym miejscu i już planujemy rychły powrót.
Pierwszego dnia naszego pobytu w Drawski Parku Krajobrazowym planowaliśmy krótki spacer, a wyszło nam 17 km. Okolica jest tak piękna, że nie mogliśmy się zatrzymać. Zaczęliśmy z naszej miejscówki w Jelonkach, gdzie zaraz za furtką zaczyna się magia. Wspaniałe lasy i ukryte w nich jeziorka oraz wszechobecne chaszcze. Gdy wyjdzie się z lasu, to wokół widać wzgórza, a na nich pola i łąki. Trochę to przypomina Toskanię. Jedno z takich wzgórz znajduje się zaraz obok gospodarstwa, w którym mieszkaliśmy. Ze wzgórza rozciąga się piękny widok na okolicę. Po drugiej stronie wzgórza są dwa jeziorka. Poza tym wzgórze to miejsce, gdzie można złapać trochę interneta. Ścieżka do jeziorek była ukryta w trawie, a że dzień wcześniej padało, to już na początku przemoczyliśmy buty i spodnie do pasa (polecamy spakować kalosze lub buty trekkingowe i stuptuty). Dalej było jeszcze ciekawiej bo przedzieraliśmy się przez zarośniętą krzakami leśną drogę (szlak oficjalny na mapie) więc widać jak mało tu turystów.
W końcu wyszliśmy z lasu i dalej szliśmy polną drogą, po której wyznaczony jest czerwony szlak rowerowy. Minęliśmy wioskę Milice, która składa się z trzech gospodarstw i szliśmy w kierunku Doliny Pięciu Jezior. Jest to piękna dolina położona między wzgórzami, którą płynie rzeka Drawa, a właściwie sączy się bo wody w korycie podczas naszej wizyty było niewiele. Rzeczka przepływa przez 5 niewielkich jezior. Przez dolinę poprowadzona jest droga, zwana drogą 100 zakrętów i jest to jedna z ładniejszych dróg w Polsce. Ponieważ szlak rowerowy idzie grzbietem wzgórza, ruszyliśmy na przełaj żeby dojść do brzegu jeziora. Gdy zatrzymaliśmy się na chwilę na polanie zarośniętej paprociami, nagle kilka metrów od nas spod paproci wyskoczyła sarna i zwiała w podskokach. Udało nam się podczas tego spaceru obejść trzy jeziorka tj. Krzywe, Krąg, które przypomina kształtem kroplę i Długie.
Szliśmy przy samym brzegu, dzięki czemu znaleźliśmy ukrytą ławeczkę nad jeziorem Krąg. Była tak dobrze ukryta, że Kasia idąc prowizoryczną kładką wpadła jedną nogą do jeziora. Jeziorka są trochę dzikie pomimo tego, że wzdłuż nich przebiega droga. Na brzegu jest dużo powalonych przez bobry drzew. Idąc wzdłuż jeziora Długiego musieliśmy się wspinać na wysokie zbocza. Wzgórza mają tu ponad 200mnpm i są naprawdę strome, nie bez powodu zorganizowano tu mistrzostwa MTB.
Na drugim brzegu jeziora Długiego udało nam się znaleźć resztki ścieżki dydaktycznej, były nawet ławki ale wszystko już teraz zarasta krzakami. Dalej po wdrapaniu się na wzgórze trasą MTB, ruszyliśmy polną drogą, mijając zagubione wśród pół gospodarstwa z domami typu szachulec. Doszliśmy w końcu do szerszej drogi wysadzanej lipami, którą przez wioski Czarnkowie i Gaworkowo wróciliśmy do Jelonek.
Wieczorem, po małym odpoczynku, udaliśmy się do Połczyna Zdrój celem wizyty w tamtejszym browarze. Niestety jak dojechaliśmy trochę po godz. 17.00 był już zamknięty więc nabyliśmy lokalny browarek w sklepie.
Ale skorzystaliśmy z okazji i zrobiliśmy krótki spacer po tym miasteczku. Połczyn Zdrój, a właściwie Bolczin, istniał już w średniowieczu. Uzdrowisko powstało na początku XVIII wieku, gdy odkryto źródła wody mineralnej. Wiele obiektów uzdrowiska, które istnieją do dzisiaj, powstało na przełomie XIX i XX wieku. W czasie II Wojny Światowej w sanatorium Borkowo znajdował się oddział Lebensbornu, w którym germanizowano dzieci zabrane z Polskich rodzin.
Dzisiaj największymi atrakcjami miasta jest park zdrojowy i ulica parasoli. Nad deptakiem na ulicy Grunwaldzkiej w 2014 roku zawisło ponad 500 (a może nawet 700) parasoli. Instalacja wzorowana jest na tej z portugalskiej miejscowości Agueda. Rok 2020 uznany został rokiem 75-lecia Polskiego Pomorza Zachodniego i z tej okazji parasolki zostały ułożone w kolorystyce nawiązującej do barw Pomorza Zachodniego. My widzieliśmy takie aleje ukryte pod parasolkami w Bukareszcie, w George Town na wyspie Penang w Malezji i w Lublinie. Do odwiedzenia Połczyna Zdrój może Was również zachęcić hasło słynne w latach 60tych tj. „Chcesz mieć córkę albo syna, wyślij żonę do Połczyna”. A skąd taki pomysł na promocję? Dość prozaiczny. W Uzdrowisku Połczyn powstał pierwszy w Polsce ośrodek leczenia niepłodności i chorób kobiecych.
Drugiego dnia pożyczyliśmy od naszych gospodarzy rowery i ruszyliśmy na wycieczkę po lokalnych drogach. Jechaliśmy bardzo urokliwą drogą wysadzaną drzewami, które tworzyły zielony baldachim. Szutrowa, a fragmentami kamienista droga prowadzi przez Gaworkowo i Czarnkowie do Bolegorzyn. Po drodze były piękne widoki zielone i brązowe wzgórza. Tym razem również mijaliśmy gospodarstwa z ładnymi szachulcowymi domami. Pod koniec droga zrobiła się bardziej kamienista, to pozostałości położonego kiedyś bruku.
W Bolegorzynie znajduje się muzeum PGR, ale my darowaliśmy sobie tę atrakcję. Pojechaliśmy asfaltową drogą w kierunku Nowego Worowa. Widoki nadal były fantastyczne, na pofalowanych polach widać było dużo bocianów. Zauważyliśmy nawet żurawia. Dalej pojechaliśmy w kierunku Połczyna asfaltową drogą, gęsto obsadzoną drzewami. Niestety mżawka zmusiła nas do podkręcenia tempa. Gdyby pogoda była lepsza, to zatrzymalibyśmy się nad jeziorem Kłokowskim, które jest bardzo czyste i ma nawet małą, piaszczystą plażę. Pogoda zmieniła nasze plany i skręciliśmy wcześniej we wsi Lipno w drogę pożarową i pojechaliśmy w kierunku Wolej Góry. Jest to najwyższe wzniesienie pojezierza Drawskiego 219 mnpm, a na nim stoi 48 metrowa wieża obserwacyjna. Wieża jest dostępna dla turystów w okresie zagrożenia pożarowego, siedzi tam wtedy obserwator i wpuszcza chętnych. Ostatni fragment drogi przed szczytem jest dość stromy ale udało nam się podjechać. Z Wolej góry zjechaliśmy w kierunku Gaworkowa i wróciliśmy do Jelonek.
Po południu wsiedliśmy w samochód żeby poznać trochę dalszą okolicę. Pojechaliśmy do Starego Worowa, gdzie znajduje się bardzo ładny kościół szachulcowy z XVII w. Dalej pojechaliśmy do Cieszyna zobaczyć kolejny szachulcowy kościół, tym razem z XIX w. równie ładny jak pierwszy. Szachulec to typ drewnianej ściany szkieletowej wypełnionej gliną wymieszaną z trocinami lub trzciną.
W Złocieńcu poszliśmy do parku Żubra, dawnego parku zamkowego, gdzie znajduje się Aleja Grabowa. Gałęzie drzew wyginają się i splatają nad alejką. W parku znajduje się wiele starych okazów drzew. Nazwa parku nie pochodzi od żubra, króla puszczy, tylko od Jana Żubra, który opiekował się parkiem po wojnie. Sam park to żadna specjalna atrakcja, jest dość zaniedbany i jedyną fajną rzecz do zobaczenia tam, to właśnie Aleja Grabowa.
Kolejna atrakcja to ruiny młyna wodnego w Głęboczku nad rzeką Drawą. Młyn ma konstrukcję szachulcową i został zbudowany w 1895 r. Młyn po wojnie należał do PGR i działał do 1985 roku. Mamy nadzieję że ktoś go kiedyś odbuduje bo może wyglądać pięknie. Drawa to popularny szlak kajakowy, a przy młynie jest przenioska i miejsce na odpoczynek. Dalej pojechaliśmy do Piaseczna zobaczyć kolejny zabytkowy kościół z XVII. Jest ładnie położony nad jeziorem Piaseczek Wielki i wygląda trochę jak zwykły dom.
Na koniec pojechaliśmy na zachód słońca do Starego Drawska nad jeziorem Drawsko. Widok na jezioro z pomostu był niesamowity, a do towarzystwa mieliśmy łabędzia. W Starym Drawsku znajdują się ruiny zamku Drahim budowanego w XIV w. przez Joanitów. Wcześniej istniał tu już od VII wieku gród słowiański, później te ziemie trafiły we władanie templariuszy. Po likwidacji zakonu Templariuszy, Drahim i okolice został przejęty przez zakon Joanitów. Zamek położony jest pomiędzy dwoma jeziorami Drawsko i Żerdno. Obok stoi kościół zbudowany z cegieł pochodzących z ruin zamku.
Trzeciego dnia, przed opuszczeniem Pojezierza Drawskiego chcieliśmy jeszcze coś zobaczyć. Pojechaliśmy do Popielewa, gdzie na wzgórzu stoi ładny kamienny, neogotycki kościół. Ciekawe też są budynki stojące obok. Podobno kiedyś Popielewo należało do rodu rycerzy rozbójników, którzy siali postrach w okolicy. Dalej jechaliśmy pięknymi obsadzonymi drzewami drogami podziwiając widoki. Po drodze spotkaliśmy dwa żurawie chodzące po polu. W końcu dojechaliśmy do wsi Sikory, gdzie przystanęliśmy przy małym kamiennym kościele z XIX wieku. W Sikorach znajdziecie też rekonstrukcję osady garncarskiej. Tam również wyprodukowano cegły, z których zbudowano zamek Drahim.
Na koniec znowu pojechaliśmy do Starego Drawska, naszym celem tym razem nie był zamek ani widoki na jezioro, tylko polecana w internecie Smażalnia Ryb u Romka. Nie zawiedliśmy się, zjedliśmy tam pyszne smażone rybki i kupiliśmy trochę wędzonych na wynos. Wszystko w bardzo przystępnych cenach więc obyło się bez paragonu grozy.
Wracając do tematu noclegu podczas naszego pobytu w Drawski Parku Krajobrazowym, to są takie miejsca, które najchętniej zostawilibyśmy tylko dla siebie ale…nie jesteśmy egoistami i chcielibyśmy abyście Wy również doświadczyli tego co my. Weekend spędziliśmy w absolutnie cudownym studio. Wege agroturystkę Jelonki2, stworzone przez przesympatyczną parę tj. Ane i Marka. Przestrzeń stworzona do relaksu i wyciszenia. Interneta tu nie uświadczysz, chyba, że wdrapiesz się na pobliski pagórek, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę. Są tu trzy studia (my byliśmy w 01), w starej, ogromnej stodole, otoczonej dziką przyrodą. Jeśli lubicie chaszcze, to ręczymy, że przepadniecie jak my.
Każdy element wystroju wnętrz jest bardzo przemyślany i ma swoją historię. Część trafiła tu prosto z Anglii jak np. belki z wiktoriańskiego domu, z których zostały zrobione parapety. Tu nie ma nic przypadkowego, liczy się dosłownie każdy detal.
Gdyby tego było mało, to gospodarze gotują tak pyszne wege jedzonko, że człowiek ma ochotę wszystko rzucić i złożyć wniosek o azyl aby zostać tu na zawsze. My wybraliśmy pełne wyżywienie i co drugi dzień otrzymywaliśmy kosz pełen pyszności na śniadanie (np. świeży chleb żytni bez ulepszaczy, dżemy, świeże serki kozie, swojski twarożek, pasta z soczewicy, smalec z fasoli oraz sezonowe dobro z ogrodu), na obiad posiłek do podgrzania (chili sin carne i bigos z młodej kapusty), a na kolację sałatka bulgur z bobem i szparagami oraz kuskus z pieczonego kalafiora. Wszystko to po prostu petarda. A wieczorami Ana podrzucała nam czereśnie i dzikie poziomki.
Po podwórku kręcą się urocze psiaki i jeśli tylko raz pogłaszczecie Pączka, to będziecie musieli robić to cały czas. Skąd to wiemy, ano stąd, że gdy tylko na sekundę przestawaliśmy to robić, to Pączek swoim zimnym nosem trącał rękę, upominając się o jeszcze. Za domkiem znajduje się strefa relaksu z hamakami, fotelami i wielkim stołem, przy którym kawa smakuje najlepiej. Nam więcej do szczęścia nie potrzeba.
W jelonkach byliśmy od 1 do 4 lipca 2021 roku.