Europa,  Polska

Oryginalne noclegi w Polsce

Ten wpis będzie „żył”. Znajdziecie tu oryginalne miejsca noclegowe, które odwiedziliśmy w Polsce. Po pobycie w nowym miejscu będziemy dopisywać je do listy polecanych miejsc (o ile będą godne polecenia).

Do tej pory udało nam się odwiedzić:

Rajska Kolonia na Podlasiu

Część tegorocznego urlopu postanowiliśmy spędzić na magicznym Podlasiu. Od kilku lat z radością wracamy w tamte rejony. To nasz pierwszy wyjazd z psiakiem więc zależało nam na domku na wyłączność z ogrodzonym terenem. I tak trafiliśmy do Rajskiej Kolonii w Rajsku i lepszego miejsc nie mogliśmy sobie wymarzyć. Jak tylko przekroczyliśmy bramę siedliska, wiedzieliśmy, że będzie rajsko, w końcu nazwa wsi zobowiązuje. Miejsce wyszukaliśmy na portalu AlohaCamp i było to siedlisko na wyłączność z klimatyczną podlaską chatą i ogrodzonym terenem. Na końcu wsi, z dala od zabudowań (obok tyko jedne sąsiad) stoi klimatyczny drewniany domek. Okolica to pola i lasy zamieszkałe przez sarny, jelenie i zające. Sami mieliśmy przyjemność zobaczyć sarenki przebiegające nam przez leśną drogę. Do tego sympatyczny gospodarz, z którym mieliśmy stały kontakt. Na plus również bezkontaktowe zameldowanie

Stary domek został wyremontowany i ma wszystko aby można było wypocząć w przyjemnych warunkach. Jest nowiutka łazienka z prysznicem, kuchnia z piecem kaflowym, sypialnia z dużym łóżkiem, pokój dzienny z rozkładaną wersalką i tradycyjne podlaskie łóżko.

Za domem znajduje się hamak zawieszony wśród drzew, w którym można pochłaniać książki lub po prostu bujać w obłokach. Jest też balia (wyobraźcie sobie spędzony  w niej wieczór pod rozgwieżdżonym niebem) i sauna (dodatkowo płatne). Wydzielono również miejsce na grill i ognisko. Ale to wszystko wcale nie oznacza, że nie czuć tu ducha historii. Wręcz przeciwnie, dom jest pełen starych mebli i pamiątek.

Gdybyśmy mieli zamieszkać na Podlasiu, to dokładnie w takim miejscu. Dzień zaczynaliśmy od długiego spaceru z Frankiem po lesie (do którego prowadzi furtka na tyłach siedliska), a następnie niespiesznie jedliśmy śniadanie na podwórku. Będzie nam tego bardzo brakować. 

Jurta Pod dobrym niebem

Zimowy weekend spędziliśmy w Jurcie Pod Dobrym Niebem w Wojszynie, nieopodal Janowca i Kazimierza Dolnego. Lubimy oryginalne noclegi ale jurta to nasz debiut i musimy przyznać, że bardzo nam się podobało.  Na zboczu z pięknym widokiem na Kazimierz Dolny stoją dwie jurty. Ponoć w starych przewodnikach to miejsce było opisane jako punkt widokowy na to miasto. I to by się mogło zgadzać bo widok jest prima sort.

Jurta ma przeszkloną kopułę, która idealnie nadaje się do obserwacji nieba, a z ganku jest widok na wspomniany Kazimierz Dolny. Dzięki kozie można było ogrzać się i pomimo mrozu, było w niej przyjemnie ciepło.

Przesympatyczni gospodarze zadbali o to, aby nam nic nie brakowało. Śniadanko otrzymywaliśmy w koszu, a w nim same rarytasy (sałatki, naleśniki i inne pyszności), w ilości nie do przejedzenia. A na deser pyszne ciasto. Czuliśmy się absolutnie rozpieszczani przez gospodarzy. Nie ukrywamy, że to był kolejny powód, dlaczego chcieliśmy tam spędzić weekend bo dotarła do nas informacja o tych wspaniałych śniadaniach.

A co można robić na miejscu, kiedy już się odpocznie i nacieszy klimatem w jurcie? Odwiedzić pobliską winnicę Widok Wojszyn, udać się na spacer po okolicy, zajrzeć do zamku w Janowcu lub skorzystać z masażu. Latem dodatkowo można skorzystać z tras rowerowych lub popływać kajakiem. A na obiad polecamy Czarną Dame, restaurację z pysznym jedzeniem.

Naprawdę się tam zrelaksowaliśmy i odpoczęliśmy. Polecamy na romantyczny wypad, my świętowaliśmy naszą prawie okrągłą 23 rocznicę pierwszego spotkania❤️.

Beskid Masala IndoChata

W poszukiwaniu kolejnego oryginalnego noclegu, tym razem trafiliśmy do Beskid Masala IndoChata w Beskidzie Niskim. Tam postanowiliśmy spędzić święta wielkanocne. W tym pięknie położonym domu w Ropkach znajdziecie pokoje i apartamenty, urządzone w oryginalnym orientalnym stylu. My spaliśmy w pokoju na piętrze o nazwie Hala Momo, który jest w stylu himalajskiego schroniska, zdobiony tybetańskimi akcentami i z WC w…szafie. Ależ lubimy takie smaczki.

Jeśli lubicie długie rozmowy przy pysznym śniadaniu, okraszone opowieściami sympatycznego gospodarza Jacka, to jest to miejsce dla Was. Aż nie chciało się odchodzić od stołu i mobilizowaliśmy się tylko dlatego, że góry wzywały.

A co jeszcze zapytacie? Brak zasięgu gsm, dwa urocze psiaki leniwie szwędające się po domu i domagające się pieszczot, kominek, wygodne siedziska w ogólnodostępnej strefie oraz piękne trasy piesze i rowerowe, na pewno nie będzie tłumów. W okolicznych wsiach znajdziecie piękne cerkwie, a w górach ślady opuszczonych łemkowskich osad. W gratisie cisza i spokój bo w okolicach wsi Ropki, w całej gminie jest tylko jeden bankomat, jedno skrzyżowanie ze światłami, a sama wieś liczy ok. 40 mieszkańców.

Spanie na sianie

Mieliśmy ochotę na weekend w ciszy i spokoju więc nie mogliśmy wybrać innej destynacji jak Podlasie. Te okolice to nasze ulubione miejsce i wracamy tam, jak tylko potrzebujemy resetu. Co nas tam przyciąga? Pełen luz, mało ludzi i piękna przyroda, czegóż można chcieć więcej.

Ze względu na to, że Robert musiał trochę w weekend popracować, to spanie na dziko pod namiotem odpadało. Znaleźliśmy więc „Spanie na sianie” w Pasiecznikach Małych.  Ta malutka miejscowość położona jest na skraju Puszczy Białowieskiej i otoczona ze wszystkich stron lasami. Brzmi jak niezły relaks.

Spaliśmy w tiny house zbudowanym w… stodole. Część sypialniana ma panoramiczne okno na las, a część wypoczynkowa np…. huśtawkę. Jest też aneks kuchenny, mały ale za to dobrze wyposażony, a przed stodołą jest miejsce na ognisko i grilla. Toaleta i prysznic w stylu rustykalnym znajdują się w środku stodoły. Ta część nie jest ogrzewana i warto to mieć na uwadze przy planowaniu terminu pobytu.

Jest też sauna i możliwość pożyczenia rowerów. W okolicy są ścieżki piesze i rowerowe, my zdecydowanie polecamy taką formę wypoczynku. Naprawdę jest tu spokojnie, zrobiliśmy trasę 40km. (część prowadziła lasem lub wśród pól ale też szosą) i minęły nas w tym czasie tylko cztery auta. Dzięki szeptanemu marketingowi, nabyliśmy w okolicy chleb z pieca, jajka, ogórki ze studni i nalewkę. Uwielbiamy takie klimaty.

Absolutnie polecamy to miejsce dla osób lubiących nietypowe noclegi. Nam się tu bardzo podobało i dawno już tak nie odpoczęliśmy jak tam. Chętnie wrócimy.

Domki na drzewach

Odwiedzanie tych oryginalnych „hoteli” zaczęliśmy w roku 2017 od domków W Drzewach niedaleko Nałęczowa.

Od dawna marzyliśmy aby spędzić tam weekend, a okazja nadarzyła się w grudniu, bo ktoś nieoczekiwanie zrezygnował i na jedną noc zwolnił się domek. Niestety miejsce to jest mega popularne i ciężko zrobić tam rezerwację bez dużego wyprzedzenia. My mieliśmy szczęście, choć tylko na jedną noc. Nocleg był z niedzieli na poniedziałek więc wzięliśmy wolne aby do ostatniej chwili cieszyć się tym miejscem.

Domki w drzewach położone są w nałęczowskich wąwozach z dala od hałasu, jednak na tyle blisko atrakcji, że można tam spędzić kilka dni i nie nudzić się ani przez chwilę. Można wyrwać się na wycieczkę po okolicach lub skorzystać z basenów i zabiegów w Uzdrowisku Nałęczów.

Samo miejsce również dostarcza wielu atrakcji tj. SPA, wspinaczka po drzewach, obserwacja ptaków (w domkach dostępne są lornetki i albumy), loty balonem.

Wieczorne oglądanie serialu „Wataha” w ciemnym lesie zbudowało naprawdę niezły nastrój, a podane następnego dnia rano, pod same drzwi domku, przepyszne śniadanie w koszu dopełniło naszego szczęścia. Niestety doba hotelowa szybko minęła i czas było opuścić to cudowne miejsce.

Domki na wodzie

Idąc za ciosem, naszym następnym ciekawym noclegiem były domki na wodzie w Mielnie. W HT Houseboats na szczęście udało nam się dokonać rezerwacji pływającego domku na cały weekend na początku lutego 2018 r.

Apartamenty na wodzie znajdują się na jeziorze Jamno, w odległości 300m od morza. Nie ma lepszego miejsca aby zostawić zgiełk za sobą i codziennie o poranku obudzić się w rytm delikatnego szumu fal. Pyszne śniadanie podane pod drzwi w koszu spowoduje, że zapragniecie zostać tam na zawsze. Przeszklone ściany domku umożliwiają podziwianie panoramy jeziora i przypływających łabędzi i kaczek.

To miejsce oferuje również dodatkowe atrakcje tj. plac zabaw, rowery, kajaki, boisko do siatkówki/koszykówki i wiele innych.

Nasz domek H10 miał kominek, saunę i pływający taras. Dwa pierwsze bardzo się przydały bo było zimno, ale z trzeciego tj. pływającego tarasu nie korzystaliśmy z oczywisty powodów. Mielno o tej porze roku to raczej „wymarłe” miasteczko i daleko mu do określenia popularnego w letnich miesiącach tj. „Polskiej Ibizy”. I całe szczęście bo my szukaliśmy ciszy i spokoju. Spacery po pustych plażach, zajadanie się świeżą rybką w barze przy plaży, picie wina przy kominku i grzanie się w saunie to było to, czego oczekiwaliśmy po tym miejscu. W związku z tym, że mieliśmy sporo wolnego czasu jednego wieczoru udaliśmy się do spa na masaż, który był idealnym dopełnieniem naszego relaksu. Domki na wodzie są idealne na romantyczny wypad.

Nocleg w wagonie

Kolejnym naszym ciekawym noclegiem były Apartamenty Carskie w Białowieży. Do tej pory zachodzimy w głowę dlaczego tak późno udaliśmy się w te rejony, ale lepiej późno niż wcale.

Miejsce to zabierze Was w nostalgiczną podróż w czasie do początku XX wieku. Apartamenty mieszczą się w zabytkowej wieży ciśnień lub w zabytkowych parowozach, które tworzą skład pociągu jakim Car Mikołaj II przyjeżdżał do Białowieży. Wnętrza pokoi umeblowane są na styl czasów carskich, co dodaje dodatkowe smaczku.

W sumie to nie wiemy co pojawiło się pierwsze, myśl o wycieczce do Białowieży czy pomysł na oryginalny nocleg w salonce carskiej, niemniej jednak był to strzał w dziesiątkę. Spędziliśmy tam 3 dni majówki i mieliśmy szczęście bo pogoda bardzo dopisała. Było słonecznie i ciepło więc w hotelu wypożyczyliśmy rowery na 2 dni i zwiedziliśmy ten cudowny zakątek Polski.

W starym kinie

Kolejnym odwiedzonym przez nas miejscem noclegowym było Stare Kino Cinema Residence w Łodzi. Nasz wybór padł właśnie na ten hotel z dwóch powodów. Po pierwsze, jego idealne umiejscowienie w centrum miasta przy samej Piotrkowskiej, co przy krótkim pobycie ma duże znaczenie, gdyż nie traci się czasu na dojazdy. Po drugie, co może ważniejsze, jako miłośnicy kina i filmu musieliśmy tu spędzić choć jedną noc. Nie ma tu dwóch takich samych pokoi, a każdy inspirowany jest innym klasykiem filmowym. I tak możemy spędzić noc w pokoju z wystrojem nawiązującym do takich filmów jak „Stawka większa niż życie”, „Vabank”,”Kingsajz”, „Casablanca”, „Przeminęło z wiatrem” i wielu innych. My wybraliśmy „Ojca Chrzestnego”.

Lokalizacja tego miejsca to prawdziwa historia kina.  Bo to właśnie tu, przy ulicy Piotrkowskiej 120 w 1899 roku bracia Władysław i Antoni Krzemińscy otworzyli pierwsze kino na ziemiach polskich.

Przy odrobinie szczęścia można liczyć na prywatny pokaz filmu bo znajduje się tu mała sala kinowa. My zdecydowaliśmy się na ponowne obejrzenie filmu „Control”. Oczywiście poza samym noclegiem spędziliśmy cudowne dwa dni zwiedzając Łódź i podążając szlakiem murali o czym napisaliśmy tu.

Campervan

Nie będzie to typowe miejsce, raczej pomysł na spędzenie czasu, a mianowicie camper z klimacikiem. Wypożycz tak jak my kultowego busa, Volkswagena Transportera T3 i ruszaj, gdzie Cię oczy poniosą. Od dłuższego czasu marzyło się nam aby zasmakować #vanlife☺. Odstraszały nas jednak wielkie, białe potwory i szukaliśmy czegoś bardziej w stylu wintydż🙈😅. Znaleźliśmy firmę Advanture, która ma dokładnie takie cudeńka, o jakie nam chodziło 😍. Nasz vanik, o oryginalnym imieniu Lemmy, to istny sztosik. Na trasie ludzie oglądali się za nami, a na parkingu podchodzili, zagadywali i chcieli zajrzeć do środka. W sumie nas to nie dziwi, spójrzcie sami.

Kamperek ma wszystko co niezbędne aby podróżowało się wygodnie m.in. łóżko z pościelą, mini lodówkę, zlew, kran z zbiornikiem na czystą i brudną wodę, w pełni wyposażoną kuchnię wraz kuchenką gazową. Jako opcja dodatkowa można wypożyczyć bagażnik rowerowy, namiot toaletowy, prysznic zewnętrzny,  przenośna toaletę, fotele campingowe i wiele więcej. Teraz tylko pozostało zdecydować się, w którą część Polski się udamy. My udaliśmy się na Roztocze (o czym możecie przeczytać tutaj) i to był super pomysł. Spodobała nam się ta wolność, jaką daje domek na kółkach. Nocowaliśmy na dziko, na parkingach tuż przy wejściu do parków (byliśmy pierwsi na szlaku 😜) i nad stawem. Dzięki temu, że to był jeszcze noł  sizon, ludzi było mało 😊. Wiemy już, że to nie ostatni raz i na pewno jeszcze kiedyś pożyczymy to cudeńko aby poszwędać się po Polsce. Nasz Lemmy rozpędza się do max. 80-90 km. na godzinę, więc warto wziąć pod uwagę, że to podróż w stylu slow, ale niczego innego nie oczekiwaliśmy.

Apartamenty Szuflandia

Apartamenty Szuflandia to wyjątkowe miejsce na mapie Wisły. Dizajnerskie budyneczki idealnie wtapiające się w okolicę, a w każdym z nich kilka „szufladek”, z których wprost z łóżka rozpościera się cudowny widok na góry i las. Apartamenty mają łazienkę, dobrze wyposażoną kuchnię, wifi, taras z leżakami i mini biblioteczkę, gdyby komuś się nudziło 😊. Nie ma za to telewizora, ale jak dla nas to tylko plus. Po jaką cholerę gapić się w tv mając za oknem taki widok. Miejsce to (na szczęście) nie leży w centrum Wisły więc knajpki blisko nie uświadczycie ale możecie sobie coś ugotować w apartamencie albo zamówić jedzenie z dowozem.

Na terenie obiektu znajduje się parking, sauna, basen, miejsce na ognisko i grilla. Nie ma to jak pobudka z rana w wykonaniu ptaków. To wprost idealne miejsce do relaksu, a dla nas super baza wypadowa na górskie trasy. Miłośnicy sportów zimowych też są miło widziani w Szuflandii. Tuż obok znajduje się stok narciarski należący do hotelu Stok ale dostępny dla wszystkich, a niedaleko jest też ośrodek narciarski Soszów. Więcej o naszym pobycie w Wiśle przeczytacie tutaj.

My Biebrza

Jeden z zimowych weekendów spędziliśmy w okolicach Biebrzańskiego Parku Narodowego. Ach, co to był za cudowny czas, choć nieźle zmarzły nam tyłki. Nie ma to jak spacerować po skrzypiącym śniegu i zakopywać się w nim po kolana albo wyżej. Ten wypad to był totalny spontan bo co prawda w planie był wypad w góry ale w czwartek po analizie prognozy pogody stwierdziliśmy, że to nie jest dobry kierunek więc padła szybka decyzja, że jedziemy na Podlasie. W końcu zapowiadali tam mega mrozy więc czemu by nie. Trzeba było tylko szybko ogarnąć nocleg bo spanie w takich warunkach w samochodzie odpadało. Zupełnie przez przypadek trafiliśmy na ich stronę internetową i to był absolutnie strzał w dziesiątkę. Jeśli szukacie przepisu na hygge w Polsce (a dokładnie w Goniądzu), to jest to idealne miejsce dla Was. Nie będziemy tu wymyślać nie wiadomo czego i zacytujemy właścicieli My Biebrza bo opisali to idealnie:

„Nie ma nas na oficjalnych mapach, a na jednej, jedynej starej mapie figurujemy jako przysiółek Puste. Sąsiedzi pytali ze zdumieniem dlaczego akurat tutaj? Bo przecież z trzech stron Biebrzański Park Narodowy, łosie ocierają się o kant domu, a wilki też tu ponoć bywają. No i te ptaki, mnóstwo ich wokół. Odpowiedź jest taka, że właśnie dlatego. Bo pusto, ptaki, łosie i wilki. Zapraszamy tych, którzy nie szukają specjalnych atrakcji poza tymi, które oferuje natura największego parku narodowego w Polsce. Przyjedźcie z dziećmi, które znajdą radość w szukaniu tropów zwierząt, bo nie mamy tu Netfliksa i placów zabaw (poza piaskownicą). Przyjedźcie, jeśli cenicie smak świeżego chleba i całkowitą izolację od świata. Jesteśmy tylko my, 600 kilometrów kwadratowych biebrzańskiej przyrody i wielki do niej szacunek. Jeśli chcecie to z nami dzielić – zapraszamy najserdeczniej!”

Ze swojej strony dodamy, że właściciele są przesympatyczni, mają dwa cudowne psiaki, a chleb, sery i jajka to pychotka. Ponadto osobiście doświadczyliśmy, że w bardzo bliskiej okolicy kręcą się łosie, sarenki i całe mnóstwo ptaszków. Dość dodać, że za punkt orientacyjny służy kępa drzew. Jeśli jednak opisu Wam mało, to może zaintryguje Was ciąg dalszy informacji od właścicieli tego cudownego miejsca „Będziecie mieszkać na końcu polnej drogi (2 km), więc latem samochody będą się kurzyć, jesienią będzie błotniście, a zimą może być śnieg po kolana. Staramy się żyć w zgodzie z naturą, być czułymi dla środowiska i nie wchodzić mu w paradę. Przyjeżdżając do nas trzymacie sztamę z naszymi zasadami, ale przecież to nic trudnego. Jedyny prąd, z którego korzystamy pochodzi z fotowoltaiki, co sprawia, że nie ma u nas telewizorów, klimatyzacji i zmywarki, a każde pomieszczenie ogrzewane jest kozą grzewczą. Dom, w którym będziecie spali kiedyś był chlewikiem, ale teraz jest wygodnym, polnym domem”.

Takie podejście do tematu to my bardzo szanujemy😍. Czy powyższy opis jest zgodny z rzeczywistością? Jak najbardziej! Jeśli szukacie klimatycznych wnętrz, ciszy, spokoju i pięknej okolicy na długie spacery, to tak jak my do razu poczujecie więź z tym miejscem. Bo czy trzeba czegoś więcej?😊. Jeszcze na dobre nie wyjechaliśmy, a już zaglądaliśmy do internetu, sprawdzaliśmy wolne terminy i jeszcze na wiosnę wróciliśmy do tego cudownego miejsca.

W Bańce

Oczywiście nadal lubimy spać pod namiotem i w aucie ale tym razem wybraliśmy się pod nieco inny, bardziej fancy namiot tj. wbance. To miejsce w stylu glamping czyli ekskluzywny camping. Spaliśmy w przeźroczystym, komfortowym namiocie w kształcie bańki o nazwie Dream. Zasypiać pod niebem pełnym gwiazd i budzić się w lesie, w słońcu przy dźwiękach wesołych ptaszków, to zdecydowanie niezapomniane przeżycie. To kolejny z naszych oryginalnych noclegów i musimy przyznać, że jest extra.

Każda bańka ma:

  • prywatną łazienkę z prysznicem w oddzielnym domku, 
  • systemem klimatyzacji, który pozwoli utrzymać wewnątrz odpowiednią temperaturę (chłodzi i ogrzewa bańkę)
  • teleskop, więc przy bezchmurnej pogodzie można oglądać gwiazdy,
  • dostęp do wspólnej kuchni ale jeśli nie macie ochoty gotować to można zamówić jedzenie na dowóz (pizza lub sushi) oraz pyszne śniadanie do zamówienia przy rezerwacji.

Uwaga! Bańka przeznaczona jest dla osób w wieku od 16-ego roku życia!!

Na glampingu @wbance takich fancy namiotów ulokowanych wzdłuż ścieki w odległości od siebie o kilkudziesięciu metrów aktualnie jest pięć tj.

  • Dream
  • Zen 
  • Forest
  • Bitcoin
  • Milky Way

ale trwają prace nad kolejnymi. Bańki są pełni przezroczyste (3) lub lekko przysłonięte (2). Na terenie znajduje się też jacuzzi, drewniany domek z tarasem i mały staw. Część baniek ma leżaki, a część fotele i krzesła, z których można skorzystać na zewnątrz. A jak pogoda będzie kiepska, to można ulokować się w fotelu-kokonie.

Jeśli sam pobyt w bance to za nudno dla Was, to można rozegrać grę terenową wymyśloną przez gospodarza tj. Bańkosmos. Wszelkie wskazówki otrzymacie w powitalnym mailu. Żeby za wiele nie zdradzić, wspomnimy tylko, że podążając za wskazówkami w czasie spaceru po okolicy, należy ustalić rysopis generała i miejsce ukrycia kodów aktywujących do satelity. Wskazówki podane są w formie wesołej rymowanki. Fajna zabawa na spostrzegawczość, a przy okazji kilku kilometrowy spacer po okolicy. Będą tu ukryte wiadomości w skrzynkach i innych ciekawych miejscach oraz znaki na drzewach. My przy okazji gry zajrzeliśmy do nieczynnej żwirowni.

Jelonki 2 (Drawski Park Krajobrazowy)

Są takie miejsca, które najchętniej zostawilibyśmy tylko dla siebie ale…nie jesteśmy egoistami i chcielibyśmy abyście Wy również doświadczyli tego co my. Lipcowy weekend spędziliśmy w absolutnie cudownym miejscu 🧡. To Wege agroturystyka Jelonki 2, stworzone przez przesympatyczną parę Ane i Marka. Przestrzeń stworzona do relaksu i wyciszenia. Interneta tu nie uświadczysz, chyba, że wdrapiesz się na pobliski pagórek, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę. Są tu trzy studia (my byliśmy w 01), w starej, ogromnej stodole, otoczonej dziką przyrodą. Jeśli lubicie chaszcze, to ręczymy, że przepadniecie jak my. 

Każdy detal wystroju wnętrz jest bardzo przemyślany i ma swoją historię. Część trafiła tu prosto z Anglii jak np. belki z wiktoriańskiego domu, z których zostały zrobione parapety. Tu nie ma nic przypadkowego, liczy się dosłownie najmniejszy drobiazg.

Gdyby tego było mało, to gospodarze gotują tak pyszne wege jedzonko, że człowiek ma ochotę wszystko rzucić i złożyć wniosek o azyl aby zostać tu na zawsze😊. My wybraliśmy pełne wyżywienie i co drugi dzień otrzymywaliśmy kosz pełen pyszności na śniadanie (np. świeży chleb żytni bez ulepszaczy, dżemy, świeże serki kozie, swojski twarożek, pasta z soczewicy, smalec z fasoli oraz sezonowe dobro z ogrodu), na obiad posiłek do podgrzania (chili sin carne i bigos z młodej kapusty), a na kolację sałatka bulgur z bobem i szparagami oraz kuskus z pieczonego kalafiora. Wszystko to po prostu petarda🤤. A wieczorami Ana podrzucała nam czereśnie i dzikie poziomki.

Po podwórku kręcą się urocze psiaki i jeśli tylko raz pogłaszczecie Pączka, to będziecie musieli robić to cały czas😜. Skąd to wiemy, ano stąd, że gdy tylko na sekundę przestawaliśmy to robić, to Pączek swoim zimnym nosem trącał rękę, upominając się o jeszcze 😁. Za domkiem znajduje się strefa relaksu z hamakami, fotelami i wielkim stołem, przy którym kawa smakuje najlepiej 😊.

Nad Narvią- domek na wodzie

Grudniowy weekend spędziliśmy w domku na wodzie nadnarvia w Serocku. To był urodzinowy prezent niespodzianka dla Roberta. Kilka lat temu pomieszkiwaliśmy przez trzy dni w domku na wodzie nad Jeziorem Jamno w Mielnie i chcieliśmy powtórzyć to doświadczenie. Domek delikatnie kołyszący się na Narwi z widokiem na wodę to idealne miejsce do relaksu.  Oczywiście poza letnim sezonem bo w okolicy jest sporo wypożyczalni sprzętu wodnego i innych atrakcji więc latem na pewno nie jest tu tak spokojnie.

Plusem wizyty na wiosnę, jesienią lub zimą jest kominek i stojąca obok sauna. Nie ma więc co się martwić, że zmarzniemy. Minusem bliskości sauny na wodzie, znanej ponoć na całe województwo, jest to, że może być głośno, bo na tarasie sauny stoi grill i leżaki. Szczególnie wieczorem jak przyjedzie zorganizowana grupa. A woda niesie hałas, oj niesie.

Domek zawiera wszystko, co potrzebne tj. małą łazienkę z prysznicem, aneks kuchenny dobrze wyposażony (garnki, talerze, sztućce, expres do kawy+kapsułki) oraz dwa tarasy (w tym jeden na dachu). Na tarasach są krzesła, stolik, a nawet fotel-huśtawka. W domku są dwie dwuosobowe kanapy (oddzielnie w sypialni i salonie) ale jak dla nas cztery osoby na tej powierzchni to trochę za dużo. Oczywiście co kto lubi. Śpiąc w salonie możecie budzić się z pięknym widokiem na wodę. My właśnie taką opcję wybraliśmy. W pakiecie są też ponoć malownicze zachody słońca ale nam nie było dane ich oglądać ze względu na słabą pogodę.

W okolicy jest kilka knajpek/restauracji, gdzie można coś zjeść, jeśli nie chce się gotować. My nie mieliśmy ochoty opuszczać na dłużej naszej „łodzi” więc przygotowywaliśmy sobie sami posiłki. Z internetem szału ni ma, pomimo zapewnień właściciela, że jest inaczej . Dla jednych to wada, a dla innych zaleta. Wifi jest wadliwe, a zasięg taki sobie więc raczej na pracę się tutaj nie nastawiajcie. I z Netfixem też może być problem aby oglądać on line. Ale od czego są książki. 

W okolicy znajduje się kilka miejsc, gdzie można pospacerować np. Wąwóz Szaniawskiego czy Jadwisin. Można też pojeździć rowerem lub skoczyć nad Zalew Zegrzyński. W pobliskim hotelu są też dostępne zabiegi spa. Amatorzy sportów wodnych mogą na miejscu wypożyczyć skuter, flyboard, SUPy, łodzie lub kajaki. Bliskość Warszawy powoduje, że to fajne miejsce na krótki chillowy wypad, o ile będziemy mieli szczęście, że nie będzie imprezy w pobliskiej saunie. Jak woda to nie Wasza bajka, to możecie zamieszkać w kopule glampingowej, która stoi nieopodal.

Deer House- domek na drzewie

Zimowy i dość mroźny weekend spędziliśmy w deer_house czyli w domku na drzewie. Rezerwacji dokonaliśmy pół roku wcześniej i nie mogliśmy się doczekać pobytu w tym oryginalnym miejscu. Jeśli chcecie tu spędzić trochę czasu, to zawczasu dokonajcie rezerwacji. Kiedy piszemy ten post, pierwsze pojedyncze noclegi, i to w środku tygodnia, były dopiero za trzy miesiące. I wcale nas to nie dziwi, bo to świetne miejsce dla ludzi lubiących odrobinę survivalu.

Prosta chatka na drzewie, bez prądu i z WC w formie wychodka na zewnątrz. Żeby było bliżej natury, drzwi do kibelka są z przeźroczystego szkła więc korzystając z tego przybytku, możecie podziwiać okoliczną przyrodę. Ale spokojnie, teren jest ogrodzony więc nikt Was raczej nie będzie podglądał.  Jeśli myślicie, że nie ma tu luksusów, to jesteście w błędzie. Obok domku, również na drzewie, jest sauna, do której prowadzi wiszący mostek, a na ziemi balia. Jeśli tylko nie jesteście leniuszkami i będziecie mieli ochotę rozpalić saunę i/lub podgrzać wodę w bali, to macie istne SPA w lesie. Jest też miejsce na ognisko i grilla. Żeby ogrzać chatkę lub saunę, trzeba samemu porąbać drzewo i wciągnąć w koszu na górę. Trzeba też przynieść wodę aby wziąć prysznic, który znajduje się na zewnątrz, przy saunie. Dookoła las, cisza i spokój. Jeśli ktoś lubi obcować z naturą w surowych warunkach oraz nie boi się trochę ubrudzić, to absolutnie mu się tam spodoba. My spędziliśmy tu weekend z minusową temperaturą i było super.

To co prawda mały survival ale gospodarz zadbał aby w chatce było wszystko, co niezbędne aby przeżyć.  Jest kuchenka turystyczna i czajnik aby zagrzać wodę na herbatę lub kawę, naczynia, garnek i sztućce. Jest też kawa i herbata. Możecie zabrać śpiwór ale nie ma takiej konieczności bo pościel jest na miejscu. Choć nam przy minusowej temperaturze przydały się śpiwory. Są też świeczki aby wieczorem oświetlić pomieszczenie i zrobić nastrojowy klimat.

Obok lasu jest niewielki stawik, przy którym też jest miejsce na ognisko. Na miejscu są rowery, więc można pojeździć po okolicy. Polecamy też spacer po lesie, my widzieliśmy kilka sarenek oraz ślady innych dzikich zwierząt. To miejsce to extra przygoda i najbardziej oryginalny nocleg w jakim spędziliśmy noc więc mamy nadzieję, że uda nam się tu jeszcze kiedyś zawitać.