Spływy kajakowe
Ten wpis będzie na bieżącą aktualizowany o nasze kolejne spływy kajakowe. Do tej pory płynęliśmy po poniższych rzekach:
Kajakiem po rzece Wkra
Lubimy pływanie kajakiem dlatego nie mogliśmy się doczekać rozpoczęcia sezonu. Niedaleko Warszawy jest kilka rzek, którymi warto spłynąć. Płynęliśmy już kiedyś Pilicą i bardzo nam się podobało, a tym razem wybraliśmy Wkrę. Wkra jest dopływem Narwi, wpada do niej niedaleko Nowego Dworu, a rozpoczyna swój bieg niedaleko Nidzicy. Rzeka wije się wśród pól i lasów i jest bardzo atrakcyjna dla kajakarzy. My wybraliśmy odcinki, które nie są bardzo popularne ale oferują wiele atrakcji. Pierwszy dzień rozpoczęliśmy z Glinojecka i dopłynęliśmy do Płaciszewa, a trasa miała 23 kilometry i zajęła nam 8 godzin. Rozpoczęliśmy falstartem bo zaraz na początku utknęliśmy na małym progu, było trochę śmiechu z tego powodu. Później było już spokojniej. Rzeka wiła się powoli wśród pól, nurt był łagodny więc płynęliśmy powoli, wioseł używając tylko do utrzymania kierunku.
Uroku rzece dodawały żółte lilie wodne rosnące tutaj bardzo licznie. Ponieważ trafiliśmy na falę upałów, to z tęsknotą wypatrywaliśmy rosnących nad wodą drzew. Po drodze minęliśmy jaz wodny w Kondrajcu Szlacheckim, pod którym można swobodnie przepłynąć. Dalej za mostkiem w miejscowości Wkra jest próg wodny i drewniane pale, pozostałość po starym młynie. Przeszkoda nie była zbyt wymagająca ale przy niższym stanie wodny może być trudniej. Najładniejszy ale też najbardziej wymagający fragment trasy to odcinek płynący przez rezerwat Dziektarzewo. Rezerwat chroni naturalny las na wysokich skarpach Wkry, rośnie tam wiele potężnych drzew. Dużo drzew leży też w wodzie, na terenie rezerwatu nie można czyścić rzeki z konarów. Trzeba je omijać wyszukując luki w zaporach, a jak się nie da, to pozostaje przepychanie kajaka przez konary. Kolejny etap między mostami w Dziektarzewie i Płaciszewie też jest bardzo ciekawy, rzeka wije się tak, że czasami wydaje się, że zataczamy koła. Są fragmenty, gdzie płynie się przez las, można tam też znaleźć dobre miejsca do odpoczynku. Nam udało się spotkać konie kąpiące się w rzece. Przy moście w Płaciszewie zakończyliśmy naszą podróż tego dnia.
Po nocy spędzonej w namiocie i pięknym oraz trochę mglistym poranku, ruszyliśmy na drugi etap naszej kajakowej wyprawy. Zaczęliśmy przy moście w Płaciszewie i dopłynęliśmy do zapory wodnej w Gutarzewie. Odcinek ma 12 km i przepłynęliśmy go w 3,5 godziny. Ponieważ ruszyliśmy o 7 rano, mieliśmy całą rzekę tylko dla siebie. Udało nam się nawet spotkać na brzegu jelonka, nie wiemy kto był bardziej zaskoczony spotkaniem, my czy on. Najciekawszy był pierwszy odcinek rzeki do mostu w Małużynie. Rzeka jest tam bardzo kręta, przy brzegu rośnie wiele drzew. Czasami trzeba omijać konary. Za mostem jest spora wyspa, a kawałek dalej niewielki próg. Dalej rzeka się rozszerza i płynie leniwie. Po dopłynięciu do zapory, można przenieść kajak i płynąć dalej do Sochocina albo Jońca. My ten odcinek zostawiliśmy na następny raz.
Rzeka Nida
Z wyjazdem pod namiot to sytuacja u nas wygląda następująco. Przed półroczną podróżą po Azji południowo-wschodniej, gdy Kasia słyszała słowo namiot, to uciekała, gdzie pieprz rośnie. Teraz to jest pierwsza do takich wyjazdów. Jeszcze przed koronaświrusem postanowiliśmy kupić namiot i całe wyposażenie, a kiedy pojawił się cały ten syf, to tym bardziej upewniło nas, że podjęliśmy dobrą decyzję. Teraz bierzemy namiot i szukamy ładnych okoliczności przyrody, z dala od ludzi 😍. Raz góry, raz doliny 🙈
Tym razem postanowiliśmy popłynąć kajakiem po rzece Nida. Trasa liczyła ok. 20 km. i pokonaliśmy ją na spokojnie w 6 godzin. Zaczęła się w Tokarni, a jej koniec był w Starych Kotelicach. Koszt spływu to 60 zł. za kajak i 60 zł. transport busem na miejsce, gdzie spływ startował. Na organizatora wybraliśmy firmę ponidziekajakiem.pl i możemy ją polecić. Wszystko odbyło się sprawnie, a w bazie mają zaplecze sanitarne i miejsce na rozbicie namiotu. Pierwszy etap to Czarna Nida, która w dalszej części łączy się z Białą Nida i tworzą Nidę. Podczas naszego spływu stan rzeki był dość niski ale rzeka jest wartka. Prąd właściwie sam niesie tylko trzeba lawirować pomiędzy wystającymi konarami drzew i małymi wysepkami. Człowiek był taki zarobiony staraniem się aby nie skończyło się wywrotką, że nie było zbyt dużo czasu na robienie zdjęć ale to wszystko daje super efekt 👍. Po drodze można odwiedzić muzeum etnograficzne i zamek w Sobkowie, gdzie można zatrzymać się na obiad.
Spływ kajakowy w Bydgoszczy
Ten spływ zorganizowali nasi znajomi i musimy stwierdzić, że fajnie jest, jak ktoś inny ogarnie za nas temat i naszym zadaniem jest tylko wiosłowanie😊. Trasa liczyła ok 12km. Wypłynęliśmy z okolicy Smukały i płynęliśmy ok. 3h. Chociaż byliśmy blisko miasta, to początkowy odcinek Brdy był bardzo dziki i zielony. Po obu stronach rzeki rosły gęsto drzewa i aż trudno uwierzyć, że gdzieś za nimi są osiedla. Po drodze zaliczyliśmy jedną przenoskę zaraz na początku trasy i śluzowanie pod koniec. Ależ były emocje, to było nasze pierwsze śluzowanie i nie bardzo wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Końcowy etap spływu prowadził przez centrum Bydgoszczy. Miasto z poziomu wody pięknie się prezentuje. Przepływa się m in. koło wyspy Młyńskiej oraz pięknie odrestaurowanych budynków. Po raz pierwszy płynęliśmy kajakiem przez centrum miasta i bardzo nam się podobało 🥰.. Pogoda dopisała, nurt nie był silny więc był to idealny chill.
Spływ rzeką Bug
Tym razem płynęliśmy na dystansie 20km z Drohiczyna do Gródka. Bug to największa rzeka po jakiej do tej pory płynęliśmy. Nurt płynął po woli, trzeba było jednak uważać na mielizny i piaszczyste wysepki na środku rzeki. Wysepki można wykorzystać na krótki postój. Po drodze widzieliśmy kilka czapli i łabędzi. Poza nami spotkaliśmy tylko jednego kajakarza. Podobno najciekawszy odcinek Bugu to ten graniczny ale żeby nim spłynąć trzeba specjalnych pozwoleń od straży granicznej. Może kiedyś uda nam się spłynąć tym odcinkiem.