Boskie Dolomity
O tripie w Dolomity myśleliśmy już od jakiegoś czasu. Gdy w końcu wyznaczyliśmy termin wyjazdu to nadszedł on, król całego tego syfu, który nas spotkał czyli koronaświrus i musieliśmy odłożyć plany na półkę. We wrześniu ponownie pojawił się taki plan. Co prawda bardzo znienacka, bo pierwotnie miał być urlop w Tatrach ale jak zobaczyliśmy jakie tłumy się tam kłębią, to totalnie straciliśmy ochotę. Dwa dni przed początkiem urlopu postanowiliśmy udać się w Dolomity i austriackie Alpy. Po raz pierwszy jechaliśmy totalnie nieprzygotowani i bez większego planu. Stwierdziliśmy, że już na miejscu będziemy ogarniać trasy trekkingowe. Połączenie tych dwóch destynacji nie było jednak przypadkowe. Po pierwsze góry, góry i jeszcze raz…
Na szlakach austriackich Alp
Ten wypad to był totalny spontan. Przez koronawirusa decyzję o naszym dwutygodniowym urlopie podjęliśmy dwa dni przed wyjazdem. Wcześniej odpadły nam już dwa miejsca więc nie chcieliśmy się ponownie zawieść, stąd decyzja na ostatnią chwilę. Wiedzieliśmy tylko, że chcemy pochodzić po górach w austriackich Alpach i Dolomitach (o naszym pobycie w Dolomitach możecie przeczytać tu). Podróż zaczęliśmy od zakupu winiet, według nas lepiej kupić je zaraz po przekroczeniu granicy na pierwszej stacji benzynowej niż Polsce, gdzie kosztuje ok. 20 zł. więcej, winieta 10dniowa w Czechach to koszt 60 zł., a w Austrii 55 zł. Naszym pierwszym celem, zanim ruszymy na górskie szlaki, było Hallstatt czyli jedno z najpiękniejszych miasteczek w…