Pętla Ha Giang w cztery dni
Do Ha Giang przyjechaliśmy prosto z Bac Ha. Koszt biletu na autobus to 250 000 dongów (ok. 42 zł), a czas trwania podróży to prawie 6 godzin. Podróż była jedną z gorszych jakie mieliśmy do tej pory. Mini van miał tyle miejsca na nogi, że hobbit miałby problem ze zmieszczeniem się. W połowie drogi mieliśmy ochotę odgryźć sobie nogi tak mniej więcej w okolicy kolan. Za nami siedziało płaczące dziecko, podczas gdy jego matka wymiotowała. Jak by tego było mało, to w busie latało kilka wielkich os. Jedna z nich ugryzła kierowcę i pojazd musiał prowadzić ktoś inny. Na trasie zaczęliśmy też tracić jakiś płyn, pewnie to z powodu mega dziurawej drogi coś pękło lub się urwało. Z miłych sytuacji, to poznaliśmy sympatyczną parę z Barcelony i droga, pomimo dodatkowych atrakcji, szybko zleciała. Trochę poćwiczyliśmy nasz hiszpański, wymieniliśmy się radami i tak minęła nam podróż.
Zaczynaliśmy w końcu czterodniową pętlę Ha Giang i tylko to się liczyło 😍. Jeszcze przed wyruszeniem w naszą półroczną podróż po Azji zastanawialiśmy się czy zdecydować się na ten trip. Nasze obawy były związane z pokonaniem drogi skuterem. Co prawda od prawie pięciu miesięcy byliśmy w podróży po Azji i sporo czasu spędziliśmy na skuterze ale naczytaliśmy się o niebezpieczeństwie, wypadkach oraz jakości dróg i trochę mieliśmy obawy. Na szczęście zdecydowaliśmy się aby tu przyjechać i to była najlepsza decyzja ever. Ale od początku.
Pierwszą noc spędziliśmy w Giang Son Hostel w Ha Giang i z całego serca możemy go polecić. Nie mogliśmy trafić lepiej. Właścicielka to bardzo sympatyczna osoba, pomocna i zaangażowana, a na dodatek fanka skuterów. Sam pokój też super, za ok. 20 zł. mieliśmy prywatną łazienkę i śniadanie. Rano ogarnęliśmy się, wynajęliśmy w naszym hostelu skuter, graty zostawiliśmy w schowku w hotelu i byliśmy gotowi do drogi. Właścicielka powiedziała nam też co, jak i gdzie 😁. Koszt skutera za dzień wyniósł nas 150 000 dongów (ok. 25 zł) i opcjonalnie ubezpieczenie 50 000 dongów za dzień czyli ok. 8,50 zł (nie płacimy wtedy za ewentualne uszkodzenia skutera). Dostaliśmy też w cenie dużą butlę wody, ochraniacze, kaski, pelerynę przeciwdeszczową, worki oraz linki do zabezpieczenia bagażu. A przed podróżą obfite śniadanie👍
Na końcu tekstu znajdziecie praktyczne informacje, w tym koszty oraz info gdzie się zatrzymać na noc (nasze polecenia). Cała trasa wyglądała następująco: Ha Giang ➡ Yen Minh➡ Dong Van➡ Du Gia➡ Ha Giang.
Pierwszy dzień, trasa z Ha Giang do Yen Minh
Już podczas pierwszego dnia pętli widoki były takie, że szczęka opada, a kiedy robiliśmy reaserch znaleźliśmy informację, że kolejne dni będą jeszcze piękniejsze. Zaczęło się spokojnie, droga prowadzi wzdłuż rzeki, dookoła widać coraz większe góry. Skoro są góry, to w końcu muszą zacząć się serpentyny, czyli to, co tygryski na skuterach lubią najbardziej. Ledwie zaczęły się stromizny, a dostaliśmy pierwsze ostrzeżenie, minęliśmy po drodze parę noszącą ślady po niedawnej wywrotce. Na szczęście nie potrzebowali pomocy. Wdrapując się coraz wyżej, dotarliśmy na szczyt przełęczy Quan Ba, gdzie zatrzymaliśmy się na kawę w knajpce Con binh dan. Kawka była doprawiona super widoczkiem. Po drugiej stronie przełęczy znajduje się punkt widokowy Quan Ba Heavens Gate, skąd widoki są jeszcze lepsze ale zatrzymuje się tam znacznie więcej ludzi. Zatrzymując się co i rusz, w końcu dotarliśmy na punkt widokowy aby zobaczyć staniczek stworzony przez naturę 🙈 tj. fairy bosom. Są to dwa bliźniacze wzgórza o idealnych kształtach, położone w dolinie niedaleko miasteczka Tam Son. Większość podróżników pokonujących pętlę zatrzymuje się w tym mieście na lunch, dopiero tam widać ilu ludzi przemierza tę trasę.
Najedzeni ruszyliśmy do jaskini Lung Khuy. Żeby tam dotrzeć, trzeba za Tam Son zjechać z głównej drogi. Nam bardziej podobała się trasa do jaskini, niż sama jaskinia. Droga kończy się w wiosce, jest tam nieduży parking i sklepik. Dalej trzeba iść jeszcze 1,2 km w górę, po schodach. Widoki po drodze są ładne ale sama jaskinia nas nie zachwyciła. Wstęp kosztuje 50 000 dongów (ok. 9 zł) i jeśli nie macie zbyt wiele czasu, to spokojnie możecie sobie odpuścić tą atrakcję.
Dalej droga wiodła doliną rzeki Song Lo, a później znowu zaczęliśmy wspinać się coraz wyżej i wyżej. Kręta górska droga wiła się przez las, w dolinach widać było małe wioski i zielone pola ryżowe.
Trasę pierwszego dnia pokonaliśmy w słabym czasie bo ciągle zatrzymaliśmy się aby cyknąć fotkę 😁. Jak się później okazało kolejne dni nie były lepsze pod względem prędkości. Ledwo zdążyliśmy na kolację do homestay’a. Pierwsza noc na trasie jest w miejscowości Yen Minh. Zatrzymaliśmy się w 2A Homestay and Coffee bo widzieliśmy polecenia w internecie. Dla nas to było dziwne doświadczenie i gdybyśmy pierwszy raz spali w homestay’ u, to byśmy się bardzo zniechęcili. Postanowiliśmy zjeść wieczorny posiłek z gospodarzami ale przy kolacji panowała grobowa atmosfera, gospodyni się w ogóle nie odzywała, a gospodarz to już w ogóle miał nas w dupie. Do tego mega słaby net i niedziałające gniazdka w pokoju, a przed kolejnym dniem musieliśmy sobie naładować sprzęt.
Drugi dzień, trasa z Yen Minh do Dong Van
Drugiego dnia pętli złapała nas mega ulewa i tu okazuje się, że czasami głód to dobry doradca 🙈. Zajechaliśmy po drodze do małego baru aby coś zjeść. Córka właścicieli podbiegła do nas i zaczęła się tulić do Kasi, a Robert pokazywał jej jak się robi zdjęcia 😁. I wtedy zaczęła się burza. Dobrze, że mogliśmy się schować w barze bo jazda w tych warunkach byłaby słaba. Po jakiejś godzinie pogoda poprawiła się na tyle, że mogliśmy ruszyć ponownie w trasę. I znowu widoki po drodze boskie, kopara nam opadała raz za razem. Ciągle cykaliśmy foty, choć niestety nie oddają one tego piękna. Zaczęło się od przełęczy Tham Ma, a później było jeszcze lepiej. Jazda na jednośladzie z takimi widokami to czysta przyjemność.
Pod koniec dnia dotarliśmy do granicy z Chinami. Co prawda nie do samej słynnej flagi w Lung Cu ponieważ przeszkodziły nam roboty drogowe, za to udało nam się stanąć po Chińskiej stronie granicy. Czy nielegalne jej przekroczenie i pozostanie w Chinach przez kilka minut można zaliczyć do kategorii kolejnego odwiedzanego kraju 😂😂😂.
Kierując się w stronę homestay’a fiknęliśmy koziołka na skuterze 🙈. Dzięki temu, że mieliśmy na sobie ochraniacze, to praktycznie nic nam się nie stało. Najedliśmy się tylko strachu. Może wyglądaliśmy jak robokop i robokopka ale bezpieczeństwo przede wszystkim.
Trzeci dzień, trasa z Dong Van do Du Gia
Po trzecim dniu pętli Ha Giang stwierdziliśmy, że to najlepsze miejsce w Wietnamie, a może i w całej naszej podróży. Brak nam słów żeby opisać to, co widzieliśmy. Droga z Dong Van do Meo Vac przez przełęcz Ma Pi Leng to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widzieliśmy w trakcie naszych podróży. Chociaż pogoda nam nie sprzyjała, początkowo niewiele widzieliśmy we mgle, to cierpliwość wynagrodziła nam trudy i powoli spośród chmur oraz mgły zaczęły wyłaniać się niesamowite widoki.
Na szczęście, gdy dotarliśmy na przełęcz nic już nam nie przeszkadzało w podziwianiu tego piękna. Udało nam się nawet znaleźć kawiarnię z zajefajnym widokiem, w której byliśmy sami. Aż ciężko było stamtąd wyjeżdżać.
Niestety dalej pojawiły się komplikacje. Za bardzo zaufaliśmy mapie i zamiast w Meo Vac skręcić z głównej drogi w kierunku Du Gia, to pojechaliśmy dalej prosto. Widoczki nadal były super ale na końcu okazało się, że droga, w którą mieliśmy skręcić nie istnieje, a właściwie jest błotnistą ścieżką, którą nie da się jechać. Musieliśmy wracać do Meo Vac, nadrobiliśmy 40 kilometrów i straciliśmy sporo czasu. Szkoda bo później musieliśmy podkręcić tempo aby zdążyć do homestay’a przed zmrokiem.
Dzień czwarty, trasa z Du Gia do Ha Giang
Czwarty dzień pętli jest w sumie najsłabszy pod względem widoków, a część trasy pokonuje się tą samą drogą, jaką się jechało pierwszego dnia. No i oznacza, że to koniec tej pięknej przygody więc i humory gorsze niż pierwszego dnia. Droga na tym odcinku jest też w najgorszej kondycji, chociaż z roku na rok jest coraz lepiej. Przejechaliśmy kilka widowiskowych przełęczy, po drodze załapaliśmy się na lokalny targ, a na koniec znowu zatrzymaliśmy się w barze na przełęczy Quan Ba, tym razem oprócz kawy wjechały nudle.
A teraz kilka informacji praktycznych o samej pętli Ha Giang oraz jak wyszło nas to finansowo (noclegi na trasie, skuter, jedzenie)
Pętla Ha Giang ma ok. 400 km. Większość, tak jak my, rozkłada trasę na cztery dni. Wychodzi średnio 100 km. dziennie. Jak dla nas zrobienie trasy w krótszym terminie to kiepski pomysł. Po prostu nie byłoby czasu aby się pozachwycać pięknem.
Wydaje się, że 100km. w ciągu dnia na skuterze to luzik ale zatrzymując się aby podziwiać widoki, które są non stop😍, potrzeba ok. 8h. aby spokojnie przejechać trasę. Najlepiej zajechać do homestay’a przed zmrokiem. Po drodze są miejsca, gdzie można napić się kawy i zjeść obiad.
Jeśli ktoś nie czuje się na siłach aby prowadzić skuter po tych serpentynach, to może wybrać opcję skuter + kierowca tj. easy riders. Mijały nas po drodze całe takie grupy ale chyba narzucają zbyt duże tempo i zatrzymują się tylko we wcześniej ustalonych miejscach, a to w sumie słabe. My wielokrotnie robiliśmy sobie przystanki w miejscach, gdzie nie dość, że był boski widok, to jeszcze mogliśmy go podziwiać w samotności.
Finansowo wygląda to następująco:
- koszt najmu skutera za 4 dni z ubezpieczeniem 800 000 dongów (ok. 136 zł). W tym kask, ochraniacze, worki i linki na bagaż, woda oraz zamykana szafka na graty pozostawione w hostelu.
- w trasie łącznie 4 noclegi w homestay’ach.
- Ha Giang nocleg w Giang Son Hostel (polecamy bardzo, na miejscu można pożyczyć skuter i wyprawiają Was fachowo w trasę)
- Yen Minh nocleg w 2A Homestay and Coffee (nie polecamy, o czym pisaliśmy wyżej)
- Dong Van nocleg w Ly Hoan Guesthouse (polecamy)
- Du Gia nocleg w Du Gia Garden Homestay (polecamy).
- Łącznie wydaliśmy przez 4 dni:
- 4 noclegi (1 pokój w cenie zawierał śniadanie): 95 zł.
- paliwo: 38 zł.
- jedzenie (3 posiłki dziennie, kawa i piwo): 275 zł. (w tym dwie kolacje w homestay’u )
- skuter: 136 zł.
- Razem 544 zł. za dwie osoby.
Pętlę Ha Giang przejechaliśmy w dniach 17-20 września 2019 r.