Bałtyckie plaże, te prawie dzikie
Ten wpis będzie „żył” bo będziemy tu dodawać kolejne, odwiedzone przez nas plaże. Ale tylko te, które rekomendujemy. Nie znajdziecie tu zatłoczonych i mega komercyjnych miejsc, a same (wg nas) perełki.
Plażing i smażing to nie nasza bajka. A i sam Bałtyk jakoś nas do tego nie zachęca swoją temperaturą wody tylko dla morsów i kapryśną pogodą 😅😜. Za to spacer po plaży poza sezonem lub poza godzinami szczytu, to już zupełnie inna para kaloszy😁. W tym roku postanowiliśmy poszukać dzikich plaż (których podobno już nie ma😈) poza 3miastem. Może i dzikich plaż nie ma ale nadal można znaleźć takie, którym nie jest po drodze ze straganami z wszelakim kiczem, smażalniami i innymi punktami gastronomicznymi. I takich właśnie szukamy.
Kasia pochodzi znad morza ale kiedy tam mieszkała, obcykane miała tylko te popularne plaże. Nadszedł czas aby to zmienić. Pierwsze polecane przez nas miejsce to…
Wyspa Sobieszewska
Konkretna plaża została nam polecona kilka lat temu przez rodzinę Kasi, a są to okolice hotelu Orle. Oczywiście w okolicy hotelu parkujemy samochód, wchodzimy na plaże i udajemy się na prawo. Im dalej od wejścia głównego tym lepiej i bardziej pusto.
Zimą na wyspie Sobieszewskiej można spotkać surferów. My byśmy się nie zdecydowali na takie wyczyny ale jesteśmy pod wrażeniem.
Plaża Stilo
Kolejna plaża tj. Stilo leży w okolicy Sasina. Porzuciliśmy naszą furę na parkingu (jest ich kilka, nasz był chyba bezpłatny bo nikt kasy nie chciał) i ruszyliśmy drogą prowadzącą przez las. Trasa na plażę prowadziła drogą przy latarni morskiej, która niestety była zamknięta. Następnie trochę dookoła weszliśmy na plażę Osetnik i dalej udaliśmy się już w stronę Stilo. Najbardziej podobała nam się właśnie ta cześć plaży między Osetnik a Stilo, bo było na niej zdecydowanie najmniej ludzi. Dodatkowo mgła, którą zastaliśmy na plaży dodawała niesamowitego uroku. Wracając na parking zawitaliśmy jeszcze na wydmy. Polecamy aby tam zajrzeć bo to fajne miejsce.
Plaża w Czołpinie
Ruszyliśmy dalej w stronę Czołpina. Parking przy wejściu do lasu, płatny 2 zł. za godzinę. To miejsce totalnie nas urzekło 😍. Jeśli lubicie dzikie klimaty i powalone na plaży korzenie drzew, to spodoba się Wam tu 😊. Droga na plażę prowadzi przez tereny Słowińskiego Parku Narodowego, nie można zapuszczać się w głąb lasu ale chodzenie ścieżkami też wystarczy. Moglibyśmy spacerować tam godzinami ale robiło się już późno więc zakończyliśmy spacer, obiecując sobie, że na pewno wrócimy 😊. Wracając z plaży natknęliśmy się na pozostałości po instalacjach wojskowych.
Plaża na końcu Polski
W poszukiwaniu klimatycznych plaż dotarliśmy na tzw. #koniecpolski. To plaża w Piaskach na Mierzei Wiślanej, granicząca z matką rasiją 😜. Zaparkowaliśmy na parkingu koło wejścia nr 4 (parking płatny ale nas nie skasowali bo pewnie jeszcze był noł sizon), a stamtąd ruszyliśmy 3 km. w stronę granicy i wejścia nr 1. My w jedną stronę poszliśmy ścieżką w lesie, a wróciliśmy plażą. Ogólna zasada (tycząca się chyba wszystkich plaż) to taka, że im dalej od głównego wejścia tym mniej ludzi. W przypadku plaży w Piaskach dochodzi jeszcze jedna reguła, im dalej od wejścia nr 4 (gdzie jest parking), a bliżej do wejścia nr 1, tym mniej parawaningowego krajobrazu 😅.
Wydmy Łąckie
Ruchome wydmy Łąckie swoją nazwę zawdzięczają temu, że w przeszłości ruchome piaski zasypały wioskę o nazwie Łączka. To największe ruchome wydmy Słowińskiego Parku Narodowego i mają kształt półksiężyca. Ich ruch zaczyna się przy prędkości wiatru 18 km. na godzinę, a wysokość wydmy waha się od 30 do 42 m.n.p.m. Z parkingu Rąbki na wydmy prowadzi urocza ścieżka przez las o długości 5,5 km. Koszt parkingu 6 zł. za godzinę, wejście na teren SPN też 6 zł. My wybraliśmy się tam na zachód słońca i to była bardzo dobra decyzja bo na wydmie poza nami było tylko kilka osób. Niestety wiązało się to z nocnym powrotem 🙈. Zdecydowaliśmy się na powrót brzegiem morza bo inaczej w lesie komary zżarły by nas żywcem 😜. Pamiętajcie o repelentach. Na wydmy można dotrzeć też rowerem, co zdecydowanie skraca czas dotarcia. Na szczęście kiedy my tam byliśmy to melexy nie dostarczały turystów pod same wydmy i chyba dzięki temu nie było tam tłumów.
Mewia Łacha
Wg informacji zamieszczonego na stronie Wyspy Sobieszewskiej, Rezerwat Mewia Łacha jest jednym z najcenniejszych przyrodniczo obszarów nad polskim Bałtykiem. To jedyne miejsce, gdzie w sposób naturalny żyją bałtyckie foki. Rezerwat powstał w 1991 r. aby chronić kolonie lęgowe rybitw, ptaków siewkowatych i blaszkodziobych. Można tam spotkać blisko 300 gatunków roślin oraz blisko 120 gatunków ptaków wędrownych. Do rezerwatu można dojść plażą lub idąc wzdłuż Wisły z portu w Świbnie, gdzie znajduje się parking dla zmotoryzowanych. My właśnie w jedną stronę szliśmy wzdłuż Wisły, a na parking ( darmowy) wróciliśmy plażą. Po drodze mijaliśmy kilka punktów widokowych. Dotarliśmy tam ok. godz. 16 więc ludzi nie było zbyt wiele. Na samej plaży, gdzie zalegliśmy aby odpocząć, minęło nas raptem kilka osób. Cisza, spokój…jednym słowem nudy 😍🧡. Nasza trasa miała ok. 10 km. Częściowo lasem, częściowo wzdłuż Wisły i po plaży. Fok niestety nie udało nam się zobaczyć ale było sporo ptaszków.
Klif i plaża Mechelinki
Klif Mechelinki ma wysokość 20-30 m i ciągnie się od Mechelinek poprzez Babie Doły do Gdyni-Oksywia. Przy dobrej widoczności to fajny punkt widokowy na Zatokę Pucką i półwysep Helski oraz miejscowości Rewa, Jurata, Jastarnia i Hel. Graniczący z nim las to idealne miejsce na spacer, a w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się też rezerwat przyrody „Mechelińskie Łąki”. Ważna uwaga, podczas deszczowych dni wyboista droga przypomina bardziej tor off-road niż drogę dojazdową. Klif to miejsce dość popularne dla kamperów i biwakowiczów, chociaż miejsca jest niewiele to widoczki zacne.