Europa,  Rumunia

Maramuresz i przełęcz Prislop

Naszą trzytygodniową podróż po Rumunii rozpoczęliśmy od Maramuresz. Jest to region na północy Rumunii, przy granicy z Ukrainą. Można powiedzieć, że to takie rumuńskie Bieszczady. Znajdziecie tam góry Marmaroskie z pięknymi połoninami i drewniane cerkwie, chociaż te marmaroskie wyróżniają się wysokimi wieżami. Było to nasze pierwsze spotkanie z Rumunią poza Bukaresztem i byliśmy bardzo ciekawi tego regionu.

Do miejsca, gdzie mieliśmy spędzić kolejne dwa dni, dojechaliśmy z Polski przez Słowację i Węgry. Było już po godzinie 20 więc za wiele nie zdążyliśmy zrobić. Usiedliśmy na tarasie, wypiliśmy nasze pierwsze rumuńskie piwo i zaplanowaliśmy kolejny dzień. Na nocleg wybraliśmy Cabana Floare de Maramures i możemy polecić to miejsce. Cisza i spokój bo miejscówka znajduje się „na końcu świata”, a dojazd do niej prowadzi szutrową drogą. Koszt to 110,00 zł za noc z parkingiem. Bardzo sympatyczna właścicielka, z którą dogadywaliśmy się przypominając sobie hiszpańskie słówka (część słów jest podobnych do języka rumuńskiego). Na miejscu jest w pełni wyposażona kuchnia z dużą jadalnią, jest też miejsce na grilla i ławki aby posiedzieć na zewnątrz. Nasz pokój był mały ale za to czysty i z łazienką. Śniadanie extra płatne niecałe 20 zł w pensjonacie obok, my się nie zdecydowaliśmy więc nie wypowiemy się w tej kwestii. Na uwagę zasługuje dobre wifi, bo jak się później okazało, nie jest to wcale taka norma.

Sapanta i drewniane cerkwie.

Nasz pierwszy dzień w Rumunii był bardzo intensywny. Zaczęliśmy od wizyty na wesołym cmentarzu w Sapancie. Cmentarz wyróżniają kolorowe nagrobki z wyrzeźbionymi scenkami z życia zmarłych i zabawnymi wierszykami opisującymi życie albo okoliczności śmierci. Pierwsze „wesołe” nagrobki  zaczęły powstawać w 1935 roku, były dziełem miejscowego artysty Stana Ioana Pătrașa, a po jego śmierci tradycję kontynuują następcy. Staraliśmy się wykorzystać funkcję translatora ze zdjęć ale średnio to wychodziło i tłumaczyło tylko co któreś słowo. Ponieważ cmentarz to jedna z największych atrakcji Rumunii, warto tam pojechać rano, gdy nie ma jeszcze tłumów. Zanim ruszyliśmy dalej, posililiśmy się słynnym placintas z serem w placintarie koło cmentarza.

W Sapancie odwiedziliśmy też monastyr Peri-Săpânţa. Świątynia została oddana do użytku w 2005 roku i jest podobno najwyższym drewnianym budynkiem w Europie i ma 78 metrów wysokości. Widać go już z daleka z drogi do Sapanty. Pierwszy monastyr powstał w tym miejscu już w XIV wieku, jednak został zniszczony przez Austriaków pod koniec XVIII wieku.

Z Sapanty pojechaliśmy do wioski Breb, gdzie można znaleźć wiele tradycyjnych drewnianych domów i piękne bramy, które są często spotykane w tym regionie. Taka brama to powód do dumy i spory wydatek, może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy. Przed bramą można zobaczyć ławeczkę, na której po południu spotykają się gospodynie na ploteczki. Ponieważ była niedziela i do tego święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (Adormirea Maicii Domnului), to dużo kobiet chodziło w ludowych strojach i to nie tylko te starsze ale też wiele młodych dziewczyn.

Następnie pojechaliśmy oglądać drewniane cerkwie, z których część jest na liście UNESCO. Marmaroskie cerkwie wyróżniają wysokie wieże, piękne zdobienia i kolorowe freski wewnątrz. Najstarsze świątynie pochodzą w XVII wieku, chociaż powstawały znacznie wcześniej ale były niszczone w czasie tureckich najazdów. Cerkwie można zwiedzać też w środku, jeśli nie jest akurat otwarta, to na drzwiach można znaleźć numer do osoby, która opiekuje się cerkwią i chętnie nam ją pokaże.  My byliśmy w Budesti, Leud, w Botiza widzieliśmy zabytkową cerkiew, a później współczesny monastyr. Monastyr Botiza jest pięknie położony na wzgórzu z super widokami. Na koniec pojechaliśmy do Poienile Izei. Najbardziej podobała nam się cerkwia w Leud, a szczególnie freski wewnątrz. Zrezygnowaliśmy z monastyru w Barsanie bo było tam strasznie dużo ludzi. 

Przełęcz Prislop

Kolejny dzień zaczął się deszczowo ale nam to nie przeszkadzało bo naszym dzielnym autkiem mknęliśmy doliną Izei w kierunku przełęczy Prislop. Przełęcz jest naturalną granicą między Siedmiogrodem, a Mołdawią. Przełęcz osiąga wysokość 1416 mnpm i prowadzi na nią dobrze utrzymana, kręta droga, a na szczycie znajduje się schronisko, restauracja, plac ze straganami i cerkiew. Widoki z przełęczy są rewelacyjne, z jednej strony góry Rodniańskie, z drugiej Marmaroskie. Prislop, Przysłop czy Przysłup to popularna nazwa w Karpatach, również w Polsce, określająca po prostu przełęcz. Przyjechaliśmy więc na przełęcz o nazwie „Przełęcz”😊. Ta przełęcz zapisała się też w Polskiej historii,  w 1915 na przełęczy walczyły z Rosjanami Polskie Legiony jako część armii Austro-węgierskiej. Ci, którzy zginęli, zostali pochowani na cmentarzu w miejscowości Kirlibaba. Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym przy Cabana Alpina, który bardzo polecamy. Teren zielony, ogrodzony, z toaletą, prysznicem, zlewem i zadaszonym miejsca aby coś zjeść. Bardzo sympatyczna właścicielka, mówi po angielsku i zna trochę polskich słów. Dobre miejsce na wypady w okoliczne góry. Cena niecałe 40 zeta za namiot, 2 osoby i auto. Duże piwo Ursus w schronisku to niecałe 6 zł, duża zupa z chlebem niecałe 12 zł.

Żeby rozprostować kości po dwóch dniach spędzonych w samochodzie, poszliśmy na krótki trekking (11 km) na szczyt Cornull Nedeii 1778 mnpm. Szlak jest łatwy, prowadzi polną drogą ale widoczki są super. Góry Marmaroskie przypominają nasze Bieszczady, ale tu na połoninach nadal pasą się krowy i owce, a ludziów było zero. Po drodze minęliśmy pasterskie gospodarstwo położone na połoninie.  Wejście na szczyt zajęło nam ponad 2 godziny z przerwami na zdjęcia, zejście to ok. 1,5h. Po drodze znaleźliśmy żelazny krzyż ze świeżymi wieńcami, nie wiemy czy to mogiła z czasów wojny czy może świadectwo innej tragedii, jeśli wiecie to piszcie w komentarzach. Na początku szlaku natknęliśmy się na cygańskie obozowisko, prowizoryczne namioty zrobione z folii zrobiły na nas przygnębiające wrażenie. Widzieliśmy też kilka mega fajnych miejscówek na rozbicie namiotu ale chyba nie bardzo można tam biwakować bo to park narodowy. Przełęcz Prislop to dobre miejsce wypadowe na szlaki gór Marmaroskich i Rodniańskich, mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy.

W Maramuresz byliśmy od 15 do 16 sierpnia 2021 roku.